środa, 29 lipca 2015

Rozdział 5

   Jezu,co ja mam odpowiedzieć? Chce z nim być i to bardzo,ale ja go znam niecały tydzień. Chociaż dałam mu się dotykać,calować i zakochałam się. Mam się zgodzić czy jeszcze poczekać? Matko, boje się mu odpowiedzieć. Przegryzam wargę i otwieram usta,ale je zamykam. Zatrzymuje się,a on cały czas patrzy na mnie pytająco. Biorę głęboki wdech.
-Lou. Znamy się krótko i jest dla mnie o wiele za szybko, to co się dzisiaj stało w kinie... Nie powiem,że
było nie przyjemnę,bo czułam się cholernie dobrze,ale stało się to szybciej niż powinno. Chce z tobą być,lecz jeszcze nie teraz... Obiecuje,że... - on przez cały czas słucha moich słów z uwagą,aż w końcu oczywiście przerywa mi pocałunkiem,który ochoczo oddaje. Nie będziemy na razie razem,ale bez całowania długo nie przeżyje.
-Ja mogę ci obiecać,że będę robił wszystko,żeby nam się udało, bo... Cholera, Valerie. Szaleje za tobą jak głupi. Chce,żebyś była moja i nic ani nikt tego nie zmieni.-obejmuje mnie w tali.

-Jesteś tego pewny, Tomlinson?- słyszę jakiś męski głos,słyszę jak jego właściciel się do nas zbliża. Lou od razu daje mnie za siebie.
-Wels! Czego chcesz?-przeraża mnie jego ton głosu.
-Wiesz,po co przychodzę za każdym razem.- uśmiecha się cwaniacko.
-Louis,o co chodzi?- pytam pół szeptem, obraca się do mnie.
-Musze coś załatwić.-patrze mu w oczy przestraszona,a on uśmiecha się przepraszająco i całuje mnie w czoło.-Odprowadzę Cię do auta i się z niego nie ruszaj, ok?
   Nie jestem pewna tego co robię,ale przytakuje.
-David, poczekaj. Moja dziewczyna nie musi przy tym być.-zwraca się do tego co najmniej o 2 lata od niego starszego faceta. 
-Ale bez żadnych numerów.- ostrzega.
-Wiesz,że bym tego nie zrobił.- zaraz. Czy on wcześniej powiedział "moja dziewczyna"? O matko, umieram. VALERIE UDAŁO CI SIĘ,WYGRAŁAŚ ŻYCIE! Delikatnie mnie popycha w stronę samochodu. Otwiera mi drzwi od strony pasażera i zamyka. Miałam nadzieję,że na klucz,ale trudno nic mi nie będzie. Idzie spowrotem do tego David'a. Mam idealny widok na nich. Próbuje zobaczyć co sobie przekazują,ale nagle ktoś wsiada do pojazdu z tyłu i zatyka mi usta ręką. Próbuje krzyczeć,ale on mi to utrudnia. Ktoś inny otwiera drzwi z mojej strony i wyciąga mnie z auta. Krzyczę i się motam, czuje jak dostaje czymś w głowę. Mdleje.
Louis Pov  
   Musiałem zamknąć Val we własnym Audi,bo nie spodobało by jej się to w czym siedzę. Niby mam wszystko. Fanki, pieniądze, sławę,ale to dla mnie cały czas za mało. Musiałem robić coś jeszcze. Teraz chce z tym skończyć,bo Valerie to moje życie. Znam ją niecały tydzień,ale kocham i oddałbym za nią życie. 
-Masz ostatni raz. Następnym razem szukaj innego dilera, kończę z tym.-daje mu ostatni woreczek z kokainą,a on mi pieniądze. 
-Mówisz serio? To przez tą twoją laskę,prawda? Jest całkiem niezła nawiasem mówiąc.- szczerzy się. 
-Ona jest moja, Wels.- warczę. Zdenerwował mnie.
-Zobaczymy.- odgryza się. O czym on kurwa mówi..? Czy on..? 
   Słyszę krzyk dziewczyny. Mojej Valerie. David ty dupku.
-Ty skurwielu. Zostaw moją dziewczynę.- podchodzę do niego z zaciśniętymi pięściami.
-Myślisz,że się ciebie boję?-śmieje mi się w twarz,a Val przestała krzyczeć. Musieli jej coś zrobić. Posyłam ostatni zabójczy wzrok temu ćpunowi i biegnę w stronę mojego auta. Widzę jak jakiś facet ciągnie po ulicy, jak jakąś szmatę, nieprzytomną Val. Podbiegam i pięściami uderzam najpierw w brzuch,a później w szczękę. Zwija się z bólu,więc mam czas i mogę wziąć ją w jakieś bezpieczne miejsce. Biorę ją delikatnie na ręce i szybkim krokiem zanoszę na tylne siedzenia mojego samochodu. Przechodzę na stronę kierowcy i odpalam auto. Po niecałych 20 minutach jestem przed domem. Nie mogę jej zanieść do własnego,bo jej mama chyba na policje zadzwoni. Dobra to zabieram ją do siebie. Przenoszę do mojej sypialni. Cholera, jak się obudzi to może sobie pomyśleć różne rzeczy,których nie zrobiłem, mimo tego,że chciałbym. To głupio brzmi,ale jest prawdą. Pod sztucznym światłem sprawdzam czy ten sukinsyn nie uderzył jej mocno. Na szczęście nie ma żadnego śladu i jej piękna główka nie ucierpiała. Nie mogę się powstrzymać i całuje ją w czubek głowy. Sprawdzam godzinę. Druga piętnaście. Zostawiam włączoną lampkę nocną i idę w stronę szafy. Wyciągam świeżą bieliznę i kieruje się w stronę łazienki. Rozbieram się i rzucam ubrania do kosza na pranie. Wchodzę pod zimny prysznic.
   Jak to możliwe,że nastolatka zawróciła mi w głowie? Miałem kilka dziewczyn przed nią,ale nigdy nie czułem tego co teraz. Ona jest jak magnes. Te jej małe szaroniebieskie oczy, mały nosek i pełne, miękkie usta... Nie wspomnę o długich brązowych włosach,które ma zawsze idealnie spięte w koku. Ma na dodatek taki cudowny głos... Z chłopakami musimy coś wymyśleć w tym kieruku. Na samą myśl o niej uśmiecham się jak idiota do siebie. Wychodzę spod zimnej wody. Wycieram się i zakładam bokserki. Udaje się w stronę pokoju. Otwieram drzwi i widzę,że Val siedzi na łóżku. Płacze.
Valerie Pov
   Powoli otwieram oczy i czuje okropny ból głowy.Jestem w jakimś pokoju,którego nie poznaje,słyszę jedynie,że ktoś aktualnie bierze prysznic. Brawo Valerie. Znalazłaś sobie świetnego faceta,który zapewne wciąga jakieś świństwo albo tym handluje. Świetny wybór. Mama się ucieszy! Jezu, właśnie mama. Nie wiem gdzie mój telefon, nie wiem gdzie mój dom ani nawet pieprzony niby chłopak,który podobno mnie kocha. Zbiera mi się na płacz. W sumie to czemu ze sobą walcze? Wole się wypłakać teraz niż później w ostatnich sekundach życia,bo zapewne będą chcieli mnie zabić. Pozwalam łzom płynąć po moich policzkach i cicho szlocham. Po chwili drzwi od łazienki otwierają się. Od razu zaczynam się bać. Patrzę w stronę pomieszczenia, a tam... Pół nagi Tommo z mokrymi włosami. Przestaje płakać,podbiegam i rzucam mu się na szyję,a on bez słów mocno mnie przytula. 
-Przepraszam,to nie miało tak wyjść...- mówi z lekko zachrypniętym głosem.
-Nie ważne, ciesze się,że jestem tutaj, a nie tam.-wtulam się bardziej. 
-Przyżekam,że nikt więcej nie zrobi Ci krzywdy. Jeśli ktoś będzie próbował to najpierw rozliczy się ze mną. Zbyt mocno mi na tobie zależy,żeby pozwolić ci coś zrobić.-delikatnie podnosi moją brodę i patrzy mi w oczy,a ja uśmiecham się delikatnie i całuje go.  Dalej jestem lekko przerażona,ale przyznam,że nie umiem się kontrolować przy nim w takim stanie. To trochę za dużo jak dla mnie.
-Idź się ubrać.- odrywam się od niego,wskakuje i kładę się spowrotem na jago łóżko,a on stoi dalej w tym samym miejscu.
-Hmm, a co rozprasza cię mój widok?- uśmiecha się cwaniacko. Boże,ten znowu zaczyna.
-Hmm,niech pomyślę. Tak i to nie jest przyjemne. Nie umiem się skupić na czymkolwiek, Tommo.- skąd ja wzięłam tą pewność siebie? Powoli do mnie podchodzi. O nie. Wiem co on kombinuje.
-Pozwolisz więc,że może trochę to wykorzystam?- kładzie się na mnie tak,żebym nie miała jak się ruszyć i całuje mnie po szyji. O. Mój. Boże. Zaczął od czułego punktu. Podnosi subtelnie moją sukienkę. Schodzi coraz niżej,aż do moich piersi i bez żadnego pozwolenia zaczął je calować. Ja pierdole. Chyba zaraz dojdę. Mowię poważnie. 
-Lou,błagam...-mówię wręcz dysząc z ogarniającego mnie podniecenia.
-Tak,kochanie?- przestaje na chwile calować,ale ręce wciąż ściskają moje piersi i patrzy na mnie.
-Możesz przestać?-mówię z niechęcią.
-Czemu?-głupio się uśmiecha. Co za kretyn, ja pierdziele.
-Ponieważ tak na mnie działasz,że chyba zaraz dojdę.-przewracam oczami. Gdzie moja wstydliwość?
-I o to mi chodzi, myślisz,że dlaczego to robie? -przegryza dolną wargę.
-Jesteś niemożliwy.-śmieje się z niego.
-Wiem,że taki jestem. Nie musisz mi tego mówić.-szczerzy się i wraca do wcześniejszej czynności.
(CZERWONA CZCIONKA UWAGA!) 
Tylko tym razem jego ręką wędruje niżej. Aż tam. Drugi raz dzisiaj. Super. Przynajmniej teraz w jego domu,a nie w miejscu publicznym. Wsadza we mnie od razu dwa palce i zatacza kółka. Zaczynam głośno oddychać. Uśmiecha się pod nosem i całuje mnie po brzuchu,aż ściąga moją bieliznę. Czy on chce mnie przelecieć? Czy powinnam mu się oddać? Co ja mówię. Oczywiście,że nie. Czy tego chce? Tak, kurwa. Pragnę tego bardziej niż czegokolwiek. Wstydzę się strasznie tego,że jestem niedoświadczona,a on... No właśnie, on to on. Po sekundzie jego głowa jest pomiędzy moimi nogami i całuje mnie TAM. Zamykam oczy i wzdycham co chwilę. O dziwo przestaje mnie calować i wyciąga palce.Otwieram oczy,a on się do mnie powoli przybliża i namietnie całuje.
-Val, mam pytanie.-patrzy mi prosto w oczy.
-Taak?- mój oddech dalej jest nierówny i dość trudno mi się mówi.
-Czy... Czy mogę zrobić dość duży krok dalej?- odnajduje moją rękę i mnie za nią łapie. Na chwilę przerywam kontakt wzrokowy i przegryzam dolną wargę. Uśmiecham się lekko, podnoszę się i całuje go najmocniej jak umiem. Chyba zrozumiał,że to znaczy tak.- Nie zrobie Ci krzywdy,obiecuję.
  Caluje mnie w nos. Mam taką nadzieję... 
Louis POV
   Dalej nie mogę uwierzyć w to,że się zgodziła. To jej pierwszy raz i wiem,że powinnien być wyjątkowy.
Zaraz. Czyli,że nie tylko mi ufa. Ona mnie kocha. Tak samo jak ja ją. Teraz już nawet nie potrzebuje tego,żeby z nią być,bo wiem,że będzie zawsze kołco mnie i pozwoli mi na kochanie jej. 
   Po tym jak powiedziała tak, zaczynam działać. Całuje i smyram nosem jej szyję,schodząc powoli w dół. Na brzuchu zostawiam po sobie malinkę. Pewnie mnie zabije,ale warto zaryzykować. Zjeżdżam ustami do jej kobiecości i kolejny raz delikatnie ją całuje. Słyszę jak dyszy. Zaraz będzie krzyczeć. Nie wiem czemu mi tak na tym zawsze zależy,ale to cholernie nakręca. Ściskam ją za uda, jęczy. Chyba czas się pozbyć tej sukienki. Łapie za materiał i powoli go podnoszę. Całuje miejsca,w których przed chwilą się znajdował. Ona grzecznie podnosi ręce i pozbywam się ubrania. Ochoczo ściągam bokserki,które zaczynały się robić ciasne. Całuje ją w usta, najdelikatniej jak umiem i sięgam ręką do szafki po prezerwatywę. Otwieram ją i szybko zakładam. Lekko rozsuwam jej nogi.
-Val, skarbie.-patrze jej prosto w oczy. Jezu jest taka piękna.-Ufasz mi?
-Bardziej niż komukolwiek na świecie.-odpowiada mi cicho, uśmiecham się i całuje ją ponownie.
   Ustawiam się przed wejściem i wchodzę odrobinę. Wplata palce w moje włosy i delikatnie za nie ciągnie. Jezu, nie mogę w to uwierzyć. Chciałem to zrobić od samego początku. Poruszam się powoli i staram się nawet nie dyszeć. Jest to trudne,ale jakoś daje radę. Wsłuchuje się w jej jęki i w pewnym momencie z moich ust wydobywa się cichy jęk. Wchodzę w nią głębiej,ale delikatnie,bo dobrze wiem,że to jej pierwszy raz i nie chce jej sprawić dużego bólu. Czuje jak unosi swoje biodra i wiem,że chce mieć to już za sobą,więc wchodzę jeszcze głębiej. Słyszę jej krzyk. Boże,oby nie z bólu.
-Wszystko w porządku?- jestem gotowy nawet przerwać.
-Ta-tak. Nic mi nie jest.- nie mogę się powstrzymać. Całuję ją i przegryzam wargę. Poruszam się trochę szybciej,a ona jęczy mi prosto w usta. To sprawia,że sam też wydaje z siebie jęk. Zaczynam calować jej szyję. Schodzę cały czas raz w dołu, raz w górę. Czuje,że zaraz dojdzie,dlatego trochę przyśpieszam. Nie pozwolę jej dojść samej. Chce żeby na mnie patrzyła.
-Kochanie... Spójrz na mnie.- dysze. Wypełnia moją prośbę i obydwoje szczytujemy. Z jej ust wydobywa się gardłowy jęk,a ja z moich połączenie jęku i dyszenia. Nie wychodząc z niej, kładę się na niej. Jej oddech jest wciąż nie równy,ale głaszcze mnie po głowie. Całuje ją.
-Chyba powinnam cię zabić za tą malinkę na brzuchu.- zaczyna rozmowę,a ja specjalnie ruszam biodrami,żeby ją uciszyć,a ona krzyczy. O to mi właśnie chodziło.
Valerie Pov 
   Jezu. Zrobiłam to z Louis'em Pieprzoną Perfekcją Tomlinson'em. Wydawało mi się,że będzie bardziej bolało,a tak to czułam się... Cudownie. Krzyczałam wtedy.ale z rozkoszy. Teraz leży na mnie i mogę bawić się jego włosami ile chce. Przypominam sobie o tej pieprzonej malince,która mi zrobił na brzuchu.
-Chyba powinnam cię zabić za tą malinkę.- uśmiecham się. Czuje nagle jak się we mnie porusza i krzyczę. Ciekawy sposób zmiany tematu. 
-Siedź cicho,bo jutro nie będziesz mogła chodzić.- mówi z tym swoim zniżonym,zachrypniętym i za razem najbardziej seksownym głosem jaki słyszałam w życiu. Przegryza płatek mojego ucha. 
-Może tego chce?- odpowiadam,a on patrzy mi prosto w oczy, oblizuje usta i całuje mnie tak jak nigdy.   Jego ręce wędrują na moje pośladki, znowu się we mnie porusza. Czy on chce,mojego trzeciego już dzisiaj orgazmu?
-Chyba już przestanę,bo widzę,że znowu zaraz dojdziesz.- znowu tym głosem. Boże,co za kretyn.
-Nienawidzę cię za to.-warczę,a on znowu się we mnie porusza. MIAŁ SKOŃCZYĆ.
-Po pierwsze:kłamiesz. Po drugie:wiem,że miałem już tego nie robić,ale uciszanie cię w taki sposób jest cholernie pociągające.-całuje mnie w szyję,a ja delikatnie ciągnę go za włosy. Warczy. Tak, wręcz warczy z zadowolenia. Niech on skończy,bo zaraz naprawdę zwariuje.-Valerie... Kocham cię tak bardzo,że sobie tego nie wyobrażasz...
   CZY ON MI WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ... CO O MÓJ BOŻE TO JEST NIEMOŻLIWE. O KURWA CHYBA WYGRAŁAM ŻYCIE PO RAZ TYSIĘCZNY. Czy ja... Tak, zdecydowanie jestem w nim zakochana.
-Ja Ciebie też, Lou.- patrze mu w oczy,które nagle zaczęły błyszczeć, uśmiecha się. Boże, on jest taki słodki,a zarazem pociągający. Jak on to robi? Całuje mnie i wychodzi ze mnie,co sprawia mój pomrók niezadowolenia. Zaczyna się śmiać. Z czego ty się cieszysz,idioto?
-Z czego się śmiejesz?- patrze się na niego zdziwiona.
-Z twojej reakcji,kochanie.-całuje mnie w czoło i wstaje. Zapewne idzie pod prysznic. Szczerze to mi też by się przydało, pójdę po nim. Ale muszę się w coś ubrać, nie wiem gdzie jest moja sukienka,bo po pierwsze jest trochę ciemno,a po drugie rzucił ją gdzieś jak szmatę. Rozglądam się i zauważam,że na krześle wisi jakąś jego koszulka. Może ją pożyczę? Po cichu wstaje i biorę ją, nie wiem czemu ją wącham. Pachnie nim. Jego perfumami. Musiał ją nosić przez krótki czas jeszcze dzisiaj. Znajduje moje majtki i je zakładam, a na górze na szczęście mam stanik,z którego ku mojemu zadowoleniu mnie nie rozebrał. Przymierzam koszulkę i idę do lustra na szafie. Wow. Jest czerwona z białym napisem. Dziwne,bo wyglądam w niej naprawdę dobrze, oczywiście jest szeroka i długa,ale nie aż tak bardzo. Włosy związuje w koka,gumką,która zawsze mam na ręce. Najlepsze jest to,że ani trochę nie jestem rozmazana. Mimo tego,że zdążyłam ochłonąć to mam wciąż zaróżowione policzki,a jak pomyślę o tym co przed chwilą się stało to uśmiecham się do lustra jak idiotka. Boże, właśnie mój brzuch. Podnoszę jego koszulkę i oglądam jego malinkę. Raczej trzy. Koło siebie i dość mocne. Kurwa, zabije go. Zauważam jeszcze jedną na szyji. Kiedy on ją zrobił do cholery? Przede wszystkim jak ja ją zakryje. Dostanie opierdol, serio. Słyszę jak drzwi od łazienki i wychodzi w samych dresach i z mokrymi włosami. Jak się oddychało? 

   Zauważa mnie, podchodzi i przytula od tyłu. 
-Ślicznie ci w mojej koszulce.- mruczy, całując mnie w szyję.
-Lepiej niż tobie?-zaczynam się droczyć.
-Nie wydaje mi się, Henrie.-gryzie mnie w szyję,a ja wydaje z siebie cichy pisk. 
-A mnie się wydaje,że jednak tak, Tomlinson.- obracam głowę i patrze mu prosto w oczy. Otwiera usta,żeby coś powiedzieć,ale uciszam go, jak zawsze zresztą,pocałunkiem.
-Jeszcze raz mnie uciszysz, to obiecuje Ci kolejny raz,że tak Cię przelecę,że nie będziesz umiała chodzić.- sprawia,że przechodzą mnie ciarki i nogi mi miękną.
-Ty raczej wolisz inny sposób uciszania, prawda?-uwalniam się z jego uścisku i kieruje w stronę łóżka, a on idzie za mną. Po chwili już leżę.
-Dzisiaj go odkryłem i bardzo mi się podoba,a tobie?- kładzie się tak blisko,że czuje jego oddech na sobie.
-Hmm, daj mi chwile.-udaje,zee myślę.- Nie, mój jest lepszy.
   Pobawię się trochę,a co mi tam.
-Co ty powiedziałaś?-kładzie się na mnie i łapie mnie za ręce.
-Och, mam powtórzyć? "Nie, mój jest lepszy"-uśmiecham się cwaniacko.
-Przesadziłaś.- zaczyna mnie łaskotać,a ja piszcze i się śmieje. 
-Lou... Pro-proszę. Przestań.- zaczynam płakać z rozbawienia.
-A przeprosisz mnie?-nie chce przestać.
-Tak,ale błagam nie łaskocz mnie już.-wyrywam się.
-No, to ja rozumiem.-na szczęście przestaje i całuje mnie w nos i kładzie spowrotem.
-Przepraszam,że nie umiesz przyjąć do siebie racji.-mruczę pod nosem, a on po prostu się śmieje.
-Jezu, jesteś niemożliwa. Kocham cię.- słyszę już drugi raz te słowa,a ja patrzę mu w oczy.
-Ja ciebie też.-całuje go w policzek i wtulam w jego nagi tors.
   Jestem szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa przez tego kretyna.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i następny rozdział, w którym akcja się już powoli rozkręca. Enjoy!

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 4

   Obracam się i chyba mam zwidy. Ariana Grande stoi naprzeciw mnie. CZY TO SEN?
-O mój Boże, Ariana Grande.- zakrywam usta ręką.
-Tak, to ja.- uśmiecha się.- chodź tu.
   Idę do niej i przytula mnie. Ja oczywiście zaczynam ryczeć ze szcześcia.
-Kocham cię tak bardzo. Jesteś moją największą inspiracją, jesteś wspaniała, dziękuję. -udaje mi się skeić zdanie.
-Słyszałam od fanów dużo miłych słów, ale nikt nigdy mi nie powiedział,e jestem czyjąś inspiracją. Jejku. Też cię kocham, dziękuję za wsparcie.-czuje jak po policzku spływa jej jedna łza, odrywamy się od siebie i ocieramy łzy.
-Co do twojego wykonu. Wow. Masz niesamowity głos.- Ariana pierwsza zabiera głos.
-Nie prawda, ale dziękuję. To naprawdę miłe. -uśmiecham się do niej.
-Uwierz w siebie! Twój głos jest dobry. Namówię Horan'a,żeby coś z tym zrobił.- puszcza mi oczko.
-O matko... Mówisz poważnie?- robie wielkie oczy,a ona przytakuje. Klaszcze w dłonie jak małe dziecko. O Mój Boże. Najpierw spotykam 1D, później całuje się z Tomlinson'em,a teraz Ariana mówi,że mam szansę się wybić. To jest cudowne. Kocham moje obecne życie tak bardzo.
-Tak, jak masz w ogóle na imię?- pyta.
-Valerie.- przedstawiam się.
-Śliczne imię.- lekko się rumienie.
-Dziękuję.- uśmiecham się.
-Dobra, idę nagrywać swoją płytę. Mam nadzieję,że ty za niedługo też.-puszcza mi oczko i wychodzi.
   Ja odwracam się do chłopaków i po prostu siadam. To więcej niż zaskoczenie. Jestem w szoku. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Liam'owi dzwoni telefon,więc wychodzi z pomieszczenia.
-Czy właśnie Ariana Grande powiedziała mi,że mam szansę się wybić?- pytam lekko zdezorientowana.
-Nie tylko ona tak twierdzi. - śmieje się Lou.
-O Mój Boże. Niee, to nie może być prawda. Jeśli to sen, nie chce się budzić. Nie wie.. -zaczynam mówić jak najęta,więc Louis ucisza mnie pocałunkiem. Kurwa. Odrywamy się od siebie.
-Znowu mnie uciszyłeś.- nie mogę się powstrzymać od uśmiechu.
-Mówiłem Ci,że jeśli będziesz tyle gadać, zrobię to w taki sposób..- tym razem to ja go całuje, on lekko zaskoczony,ale oddaje pocałunek. Ciekawe uczucie, jak ktoś jest tobą zainteresowany. Mam ochotę go całować przez cały czas. Chyba coś do niego czuje i się tego boje.  Nigdy nie byłam w żadnym związku ani nawet friendzonie, dlatego boje się tej relacji. Znamy się kilka dni i już mieliśmy sytuacje, w których nigdy się nie znajdywałam. Chyba powinniśmy zwolnić tempo,ale on jest dla mnie jak magnes. Nie czuje nawet kiedy mnie do niego ciągnie i po prostu nie mam nad tym kontroli. Dobrze się dogadujemy i często rozumiemy bez słów. Traktuje mnie tak jak powinnien i jest dojrzały, czuły i troskliwy. Odrywamy się do siebie i on lekko się uśmiecha.
-Chyba się dogadamy.- zaczyna rozmowę po chwili,a ja zaczynam się śmiać.
-Jeśli będziemy gadać w taki sposób to na pewno.- on też praska śmiechem.
   Nagle wchodzi do pomieszczenia dziewczyna. Nie byle jaka. Eleanor Clader. Co ona tu kurwa robi?
-Lou!- rzuca mu się na szyję i całuje,a mi nagle robi się niedobrze. Mam małą nadzieję, że ją odepchnie,ale w co ja wierzę? Biorę torebkę i wychodzę. Czuje się oszukana, zraniona i ośmieszona. Co za dupek. Wykorzystał mnie. Chce krzyczeć, płakać, bić i po prostu umrzeć. On wybiega za mną i krzyczy moje imię,ale nie obróce się. Nie będę na niego patrzeć. Nagle czuje jak łapie moją rękę i przyciąga do siebie. Czuje jego oddech na swojej szyji. Szarpie się,ale jest za silny. Patrzy mi w oczy.
-Ona nic dla mnie nigdy nie znaczyła. Ten związek to była ustawka. Tylko jej coś odbiło i wymyśliła sobie,że ją kocham,a ona mnie.-tłumaczy.
-Nie obchodzi mnie to.- To nie prawda, wszystko co jest z nim związane mnie interesuje.
-Kłamiesz.-zarzuca mi.
-Nie.- odpowiadam.
-Val, błagam. Wysłuchaj mnie.- prosi.
-Po co? Idź do Eleanor, ona na pewno Cię wysłucha.- warczę i znowu chce się wyrwać.
-Nigdy jej nie chciałem i to się raczej nie zmieni, powieważ jest pewna osoba, na którą szczególnie zwracam uwagę.- prawie szepcze. To chodzi o mnie i ja bardzo dobrze to wiem. Szczerze to nie wiem co mam zrobić. Chyba... Nie nieważne.
-Och to dlatego jej nie odepchnąłeś tylko oddałeś ten jakże namiętny pocałunek?- zaczynam krzyczeć.
-Nie oddałem go!-broni się.
-Widziałam jak ją obejmujesz!-jestem bliska płaczu.
-Dawałem ręce na ramiona,żeby ją odsunąć!-tym razem udaje mi się odsunąć.
-Nie wierze ci.- czuje jak łza spływa mi po policzku.
-Prosze, uwierz.- znowu się do mnie przybliżył,ale tym razem wziął moją twarz w dłonie. Chce mu wierzyć,ale nie wiem czemu nie umiem. Płacze jeszcze bardziej.
-To mi pomóż to zrobić.-szepcze.
   Nachyla się nade mną i całuje mnie bardziej namiętnie niż zawsze,ale nie zaborczo. Nieśmiało oddaje pocałunek. Jest mi przy nim tak dobrze.
-Przekonałem Cię?- lekko się uśmiecha.
-Hmm, muszę się zastanowić.-drocze się.
   Znowu mnie całuje,ale bardziej mnie do siebie przybliża, chociaż myślałam,że już bardziej się nie da.
-A teraz?- patrzy mi w oczy tymi swoimi idealnie niebieskimi tęczówkami, w których się zatapiam za każdym razem.
-Raczej tak.- szepcze,a on mnie bardzo mocno przytula,a łzy znowu zaczynają mi lecieć.
-Kochanie, nie płacz już. Wszystko jest w porządku.-pociesza mnie. Znowu nazwał mnie kochaniem. Czy jest już wszystko dobrze? Nie wiem. Czuje,że z tej relacji może wyjść całkiem niezły związek. Zastanawia mnie jedynie to czy on też tak uważa.
-Idziemy gdzieś?- pyta się.
-Kino? Leci maraton horrorów.- proszę go.
-Hmm, możemy iść obczaić.-mówi,a ja klaszcze w ręce.
-To chodź.- łapie go za rękę i ciągnę w stronę drzwi,a on się śmieje.
-Chyba jesteś zdesperowana,bo złapałaś mnie za rękę.- zabiera głos jak już stoimy w windzie,a nasze ręce dalej są splecione. Ściskam jego rękę mocnej.
-Możliwe.-przyciąga mnie bliżej siebie,a ja kładę głowę na jego piersi. Wdycham jego perfumy. Czuje się bezpieczna. To czego zawsze wymagałam od chłopaka. Poczucia bezpieczeństwa.
-Valerie?- odzywa się kiedy siedzimy już w samochodzie.
-Tak,Lou?- patrze na niego.
-Czy to się uda?- pyta.
-Ale o co cho..?- dobra, już wiem o czym on mówi.-Nie wiem, Louis. Zbyt krótko cię znam.
-A jak myślisz?-drąży temat.
-Jesteś naprawdę świetnym facetem. Dobra, cholera. Jesteś idealnym facetem dla mnie. -Widzę jego uśmiech.
-Miło,że tak uważasz.-przerywa mi,a ja się śmieje.
-Mowię prawdę, zawsze byłeś moim celebrity crush.- kurwa po co ja mu to powiedziałam? Barwo Val, tylko strzelić sobie w łeb.
-Szkoda,że tylko celebrity.-mruknął. Zaraz co?
-Może się to zmieniło, może nie.- uśmiecham się z zadowoleniem ze swojej odpowiedzi.
-Nawet, jeśli nie to za niedługo to się zmieni.- nie patrzy na mnie tylko na drogę. Hmm, jesteś tego pewny?
-Nie jesteś zbyt pewny siebie?- śmieje się.
-Kochanie, ja nigdy nie jestem zbyt pewny siebie.-uśmiecha się pod nosem. Znowu jestem kochaniem, o w morde.
-Kłócilabym się.- odpowiadam i nawilżam śliną dolną wargę.
-Możemy się kłócić,ale nie wiem czy warto.- szczerzy się.
-Ja się zawsze mogę się kłócić.-mówię.
-Ale nie teraz. Jest zbyt idealnie.- powoli daje swoją rękę na moją,a ja splatam nasze palce.
-Chyba masz rację.- podnoszę się i całuje go w policzek.
-Musze cię całować za coś?- przegryzam dolną wargę.
-Możesz mnie całować cały czas, ewentualnie ja to będę robić.-parkuje i wyłącza silnik. Nachyla się nade mną i namiętnie całuje w usta.
-A to za co?- pytam, gdy dojeżdża do kina.
-Nie mogę cię całować kiedy mi się podoba?- szepcze mi prosto w usta.
-Możesz to robić cały czas.-tym razem ja łącze nasze usta.
-Idziemy?- uśmiecha się.
-Tak. -Wychodzi z auta,a ja daje telefon do torebki. Otwiera mi drzwi i podaje rękę. Gentelman. Odwdzięczam się mu uśmiechem.
   Łapie mnie dyskretnie za rękę i idziemy w stronę kina.
-Przepraszam,jeśli spotkamy jakieś fanki.- mówi kiedy wchodzimy do środka.
-Mam to. -pokazuje drugą rękę, na której mam czerwoną wstążkę,która onazcza,że jestem również fanką.-Nie powinny mi nic zrobić.
-Wstążka na ręce ma ci pomóc?-marszczy brwi.
-Tak, ponieważ oznacza to,że jestem jedną z nich. Osoby z wewnątrz nie powinny znienawidzić,a nawet jeśli... To sobie poradzę. Jestem już duża i potrafię się bronić.- tłumacze mu.
-To nie oznacza,że się o ciebie nie boje.-jego mina trochę łagodnieje,ale dalej widzę,że się martwi.
-Nie masz czego się bać. Dam radę, nie takie rzeczy się przechodziło w życiu. To tylko ludzie, robią wszystko żeby nas zniszczyć. Jestem osobą,która walczy,a nie ucieka od problemu. Jestem silna i samodzielna.-uśmiecham się do niego.
-Mam nadzieję.- całuje mnie w czoło.-Chodź już, bo nie mogę się doczekać tego maratonu.
-Ja też.- śmieje się z nagłej zmiany tematu.
   Wchodzimy do małego kina, wybrał je pewnie, bo jest stare i prawie nikt już do niego nie chodzi. Chodzi zapewne o to,że jest sławny i już ma dość ciągłej natarczywości ze strony fanek i dziennikarzy. Rozumiem go, pomimo tego,że nie jestem celebrytką.
Nie lubię jak ktoś się wprasza w moje lub ogólnie nie swoje życie prywatne. Widzę,że to już go powoli męczy. Jest jednak silny i tak łatwo się go nie złamie. Ja mu w tym też pomogę. Nie pozwolę,żeby stracił siły. Musi być dla fanów,chłopaków, rodziny... No i jeszcze dla mnie. To dziwne,ale chyba się od niego uzależniłam. Ciągnie mnie do niego jak magnes i raczej szybko nie puści. Nie wiem teraz czy w końcu coś do niego czuje czy nie... To zbyt skomplikowane. Nie będę teraz nad tym myśleć. Przyjechaliśmy tutaj, żeby się bawić, a nie rozmyślać na temat jego oczu, włosów,umieśnionych ramion, tatuaży i chrakteru... KURWA VALERIE. O CZY TY MYŚLISZ. SKUP SIĘ,A NIE ZAWRACAJ SOBIE GŁOWY NAJPRZYSTOJNIEJSZYM FACETEM JAKIEGO POZNAŁAŚ! Zaraz co? On mi już zdążył zawrócić w głowie. Nigdy tak szybko się nie zakochałam. Co on ze mną zrobił?
-To co idziemy na ten maraton?-pyta kiedy sprawdzamy spis filmów. Leci Naznaczony, Obecność i Annabelle.
-Powinnam to przeżyć.- odpowiadam. Ok, trochę się boje tych filmów,ale zawsze mogę się wtulić w Lou.
-Idę kupić bilety, poczekaj chwilę.- całuje mnie w głowę i idzie w stronę kasy. Uwielbiam kiedy mnie dotyka i całuje, to sprawia,że się rozpływam.
   Po chwili wraca z biletami, popcornem i colą. Dokładnie to light. Skąd on wie,że to moja ulubiona? Jeszcze Pepsi.
-Jak się dowiedziałeś,że tylko taką pije?- marszcze brwi.
-Jedyne co wiem,że sam tylko taką pije. Chodź,bo zaraz się zaczyna.-wzrusza ramionami, a ja się dziwię jeszcze bardziej. JAK CO, O CO TU KURWA CHODZI?
-Nie,chwila. Zróbmy mały test. Pytaj się mnie o podstawowe rzeczy.- proponuje, ciągnę go w bardziej ustronnę miejsce i opieram się o ścianę, on oczywiście się nade mną nachyla. Wcześniej odkłada wszystkie rzeczy na podłogę obok nas.
-Val, co ty kombinujesz?- dziwi się.
-Nie interesuj się, tylko pytaj.-cmokam go w usta.
-Bezczelna jesteś,wiesz?- szczerzy się.
-Powiedz mi coś czego nie wiem. -odwzajemniam uśmiech.
-Ulubiony kolor?-zaczyna.
-Czerwony.-mówię bez namysłu.
-Co? Ja..?-znowu go uciszam pocałunkiem,a on z entuzjazmem go pogłębia. Musze dodać,że uwielbiam mu to robić.
-Nie łatwiej powiedzieć "cicho bądź"?- śmieje się.
-Hmm, nie. Po pierwsze całowanie Cię jest przyjemniejsze i nie jest chamskie.-odpowiadam.
-To ja może też znowu zacznę to robić?-mówi będąc tak blisko,że o prawie muska moje usta,a ja ubolewam,bo chcę ich znowu posmakować. Tym razem go nie pocałuje, nie chce wyjść na desperatkę. Pewnie i tak zauważył,że brakuje mi jego bliskości,bo szczerzy się jak idiota.-Podoba mi się jak na mnie reagujesz. W tym momencie mógłbym nawet Cię przelecieć,bo wiem,że byś nie protestowała.
   Stoimy w niby ustronnym,ale nadal publicznym miejscu,a on nie dość,że mówi mi TAKIE rzeczy to jeszcze trzyma ręce na moich pośladkach i lekko je ściska. TEN CZŁOWIEK JEST NIE NORMALNY.
-Jezu,Lou jesteś niemożliwy.-jego ręce wędrują w stronę moich ud,ale ja cicho jęcze. O KURWA.
-Coś mówiłaś?-jego głos jest o wielkim niższy i zachrypnięty. Ociera swoim kroczem o moje. O nie, nie,nie Lou. Kurwa człowieku litości. Mój oddech zaczyna się robić nierówny,a on uśmiecha się triumfalnie i patrzy na mnie tymi swoimi perfekcyjnymi tęczówkami.
-Ja? Kochanie Ty mówiłeś,że film się zaraz,a możliwie nawet,że już się zaczął.- tym razem ja używam zdrobnienia i specjalnie powoli przegryzam dolną wargę.
-Grabisz sobie,grabisz, Henrie.-używa mojego nazwiska. Jaja sobie ze mnie robisz, Tommo?
-Ja? To ty proponujesz mi seks w kinie, Tomlinson.-mówię trochę ciszej,bo przechodzą ludzie.
-Propozycja jest dalej aktualna.- oblizuje usta.
-Czy każdy facet jest taki bezpośredni i zboczony?- marszcze brwi.
-Niech pomyślę. Każdy ,a brudne myśli,ale nie wszyscy się z tym odnoszą. Ja jestem z tych,którzy raczej mówią co myślą.- całuje mnie w nos.
-Zauważyłam.- śmieje się.
-Co z tym kinem?-pokazuje swoje idealne zęby.
-Chodźmy.- nie mogę się powstrzymać i zmierzałam cmoknąć w usta,ale on chyba domyślił się co chce zrobić. Przyciska mnie do ściany i mocno mnie całuje i na koniec przegryza moją wargę. O rany. Znowu chce więcej.
-Teraz możemy iść.- uśmiecha się i odrywa ode mnie.
   Bierzemy popcorn,który leży tam,gdzie go zostawiliśmy i kierujemy się w stronę sali. Pracownik poznał Louis'a i nie prosi nawet o bilety tylko o zdjęcie z nami. Zdziwiona staje koło tego fana,a on mnie lekko obejmuje ramieniem. Mina zazdrosnego Tommo powinna być sfotografowana. Valerie, tylko się nie śmiej. Tylko się nie śmiej,bo wszystko zepsujesz! Po zrobionym selfie, chłopak nam dziękuję i zaprasza na sale.
-Nigdy nie widziałam tak zazdrosnej osoby.- śmieje z Lou,gdy siedzimy na swoich miejscach. Jesteśmy sami. We dwójkę. Trochę mnie to przeraża,ale to całkiem przyjemne.
-Nie jestem zazdrosny.-tłumaczy się,a ja patrzę na niego z podniesioną brwią.-Ok,może trochę.
   Śmieje się i całuje go w policzek.
-Nie masz o co być zazdrosny. Nie lubię blondynów.-puszczam mu oczko i jak gdyby nigdy nic skupiam wzrok na ekranie i biorę popcorn do ręki. Czuje,że mi się chwilę przygląda,ale kręci z uśmiechem głową i także ogląda film.
(CZERWONA CZCIONKA IF U KNOW WHAT I MEAN)
   Na połowie drugiego chyba mu się nudzi,bo zaczyna mnie calować po szyji, gryźć po płatkach uszu i dotykać w miejscach, w których raczej nie powinnien,ale jest to dla mnie przyjemne,dlatego mu na to pozwalam. Jego ręką najpierw wędruje po policzku, obojczyku,mostku, brzuchu,podbrzuszu,aż w zatrzymał się przy mojej bieliźnie. Zaczyna się bawić gumką od moich majtek. Tak, baw się głupi dzieciaku. Nawet nie orientuje się kiedy wsuwa swoją rękę i czuje jego palec w sobie. Zamykam oczy. Najpierw to bolało,ale teraz... Jezu to jest cudowne uczucie. Zaczyna zataczać kółka,a ja skomlę. Dokłada drugi, wyciąga i wkłada spowrotem. Znowu sprawia,że mój oddech jest nierówny i wręcz jęcze z rozkoszy. Ręce wbijam w fotel. Nachyla się nade mną i całuje bardziej namiętnie niż kiedykolwiek, z radością oddaje pocałunek,a moje ręce wplątuje w jego włosy. Jego palce wchodzą trochę głębiej. Jęcze mu prosto w usta i czuje jak uśmiecha się przez pocałunek. Jeszcze kilka razy powtarza czynność,co odbija się na moim samopoczuciu wręcz wspaniale i po nie długiej chwili dochodzę. Tak. Na fotelu. W pierdolonym kinie i w bieliźnie. Ma szczęście,że założyłam sukienkę,bo nie miałby już życia. Głośno dysze,a on powoli wyciąga rękę i całuje mnie delikatnie. Oblizuje palce i jakby nic się nie stało ogląda dalej film. To normalne,że nawet nie jesteśmy razem,a on doprowadził mnie do pierwszego w moim życiu orgazmu. Naciągam sukienkę, najmocniej jak się da. Zajmuje mi chwile dojście do siebie. Nie mam odwagi odezwać się ani nawet spojrzeć na niego. Pewnie będziemy o tym rozmawiać w drodze o domu albo udawać,że nic się nie stało. Biorę garść popcornu i czuje jego rękę,patrzy na mnie,a ja lekko się rumienie. Zaczyna się śmiać,nachyla się nade mną i delikatnie całuje. Wyciągamy ręce z popcornu i splatamy je ze sobą. Reszta seansu przebiega zwyczajnie.
   Po trzecim filmie wychodzimy z sali. Oczywiście łapie mnie za rękę.
-Nie mogę uwierzyć w to,że jesteś tak cholernie wstydliwa.- zaczyna rozmowę. Zaraz co?
-Lou,o czym ty mówisz?-  marszcze brwi.
-O sytuacji w kinie. Podczas drugiego filmu.- tłumaczy,a ja przypominam to sobie i rumienię się jak idiotka.- O widzę,że pamiętasz.
-Przestań!- moje policzki stają się jeszcze bardziej czerwone,a on śmieje się i całuje mnie w czoło.
-Nie powiesz,że ci się nie podobało.- szepcze mi prosto do ucha niższym, zachrypniętym głosem. Zaraz zwariuje przez tego chłopaka.
-Jezu, Tommo.-prawie piszcze.
-Val, czy.. chcesz zostać moją dziewczyną?-O kurwa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------- no i mamy 4 rodział 💓 trochę długo mi zajęło pisanie go,ale no brak weny 😂 enjoy!

środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 3

 -Mam ochotę skakać, piszczeć, płakać i się śmiać.- zabieram głos.- To normalne?
-To fangirling, słońce.- odpowiada siedząca obok Natalie. Patrzymy na siebie i praskamy śmiechem.
-Pierwszy raz w życiu będę w studio, nie mogę się doczekać.- klaszcze w dłonie.
-Cieszysz się jak mała dziewczynka. Spokojnie.-mówi Liam.
-To nie takie łatwe. Emocje biorą w górę.- śmieje się.
-Czemu tak w ogóle?-pyta Niall.
-Zawsze chciałam pojechać do studia nagrań.-odpowiadam nieśmiało.
-To się cieszę,że możesz spełnić swoje marzenie.- uśmiecha się Liam.
-Jedno się już spełniło, drugie prawie też. I to w ciągu kilku dni. Przeprowadzka do Londynu to najlepsza decyzja w moim życiu.-uśmiecham się.
-Mogłaś wybrać?- pyta Harry. Błagam nie pytaj o to.
-Taa, ale nie chce o tym rozmawiać.- oblizuje wargi.
-Dlaczego?- Kurwa Niall, uwielbiam cię,ale nie bądź wcibski..
-Nie chce to niech nie mówi. Prawda Horan?- Tommo karci go wzrokiem.
-Przeraszam.- spuszcza głowę.
-Nic się nie stało, Nialler.- uśmiecham się najbardziej szczerze jak umiem,a on odwzajemnia.
   Po chwili jesteśmy już przed studiem. Lekko się denerwuje. To dziwne uczucie, gdy twoje marzenie zaraz się spełni.
-Spokojnie, Val. Oddychaj.- Louis szepcze mi do ucha i łapie za rękę. Czuje jak moje ciało przechodzą ciarki pod wpływem jego dotyku. Serce zaczyna bić szybciej. JAK JA MAM ODDYCHAĆ JAK MNIE TRZYMA ZA RĘKĘ?- Czuje jak na mnie reagujesz.
    O kurwa. To się wkopałam. On mi się podoba i to bardzo. Jest dla mnie ideałem. Rumienie się jak idiotka.
-Nie moja wina.- bronię się.
-Wiem, kochanie.- uśmiecha się. CZY ON NAZWAŁ MNIE KOCHANIEM? CO ON ZE MNĄ ROBI O MÓJ BOŻE.
   Czekamy na windy. Przyjeżdżają i stwierdzamy,że pojadę z Louis'em we dwójkę,bo wszyscy się do jednej nie zmieścimy. Trochę niezręcznie będzie,ale trudno. Raz się żyje. Wsiadamy do niej i przez pierwszą chwilę jest cisza,ale nagle zaczyna mnie łaskotać,ja oczywiście piszcze i się śmieje. Nagle czujemy jak winda staje,a światła się gaszą. Jezu, umrzemy tu.
-Boże,Louis. Nie chce Cię martwić,ale za niedługo skończy nam się tlen i się udusimy. Jestem za młoda,żeby umierać. Zrób coś! Zadzwoń po kogoś!- zaczynam panikować.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nikt nie umrze. Już piszę sms do Liam'a,bo tu nie ma aż tak dobrego zasięgu,żeby rozmawiać.- mówi powoli,a ja tak się boje ciemności,że łapie go za rękę. On splata je mocniej.
   Widzę,że piszę coś na swoim iPhone i chowa spowrotem do kieszeni.
-Louis,boje się.- zaczynam mówić, a on zaczyna się śmiać. Człowieku z czego się cieszysz? Możemy zginąć!- z czego się śmiejesz?
-Z tej sytuacji, patrz. Jesteś wystraszona, jest ciemno i jestem jedyną osobą, która może uratować ci życie. W tym momencie mógłbym to łatwo wykorzystać i cię w tej windzie po prostu przelecieć.- przyciska mnie do ściany, trochę mnie przeraża,ale cholernie mi się to podoba.-Ale nie jestem dupkiem i nie traktuje kobiet jak przedmioty,a ciebie tym bardziej. Muszę przyznać,że mam straszną ochotę cię pocałować.
-To czemu tego nie zrobisz?- prawie szepcze, on uśmiecha się i nachyla się nade mną. Delikatnie zaczyna muskać moje usta. Z chęcią oddaje pocałunek, a on go jeszcze pogłębia. Jego wargi są takie ciepłe i miękkie, idealne. Moje dłonie wędrują na jego włosy. Lekko ciągnę go za końcówki,a on cicho jęczy z rozkoszy. Moje nogi wędrują na jego biodrach i wkłada w pocałunek coraz więcej siły i namiętności. Odrywamy się od siebie,bo brakuje nam tchu. Opiera swoje czoło na moim i patrzy mi w oczy. Nagle winda rusza.
- Magia czy coś?- śmieje się.
-Możliwe.- mówi patrząc na mnie i lekko się uśmiecha. Ja mówiłam o windzie,a on o nas. O SHIT. Otwieram usta,żeby coś powiedzieć, ale on znowu mnie całuje.
-Dziękuję za uciszenie.- uśmiecham się jak idiotka,kiedy kończy.
-Mów więcej i częściej to będę tak robić zawsze.- odwzajemnia uśmiech.
-Mi pasuje.- wzruszam ramionami i zaczynamy się śmiać, wtulam sie w niego.
-Ekhem,ekhem.- kurwa,przecież ta winda już stanęła. Nawet nie wiem kiedy. Boże, jaki wstyd. Obracamy się I widzimy Liam'a stojącego przed wejściem do windy.- nie pytam co się tu działo, ale Tommo radzę Ci się pospieszyć, Paul będzie wkurwiony.
   Przytakuje głową, bierze mnie za rękę i idziemy w stronę pokoju nagrań.
-O nasze zguby się znalazły!- zauważa nas Natalie.- nie pytam co wy tam robiliście.
   Kurwa, zapomniałam się poprawić.
-Moje włosy zapewnie wyglądają jakby..-zaczynam.
-...Ktoś cię przeleciał.- dokańcza Styles, dostaje w ramię od swojej dziewczyny,na co chichocze,a ja stoję czerwona jak burak.
-Zapewniam was,że nic podobnego się nie działo.- nieudolnie próbuje naprawić niezręczną sytuacje.
-Źle to rozegrałaś.- słyszę czyjś znajomy głos z drzwi po mojej prawej stronie. Obracamy się wszyscy i widzimy Malika. Ten tu kurwa czego? Przecież odszedł z 1D. Po co on to przyszedł? Jeszcze się wpierdala w moją rozmowę. Już wiem,że nie będę do niego palać sympatią,a co do palenia... Głód nikotynowy wzywa!
-Musze iść zapalić. -oznajmiam krótko i wychodzę mijając Zayn'a.
-Czekaj! Idę z tobą.- w mojej głowie rozbrzmiewa jego głos. Nosz kurwa. Uciekam od niego,a on się do mnie przyczepia. Spokojnie, Val. Wszystko będzie w porządku musze być w miarę miła. Staje, ale nie obracam się w jego stronę.
   Jak słyszę jego kroki to ruszam dalej w kierunku wyjścia na dach. Idziemy w ciszy. Nie zna mnie,ale chyba wyczuł,że bardzo zranił w ogóle o tym nie wiedząc.
   Stoimy na dachu i palimy dalej w milczeniu. W końcu pierwszy zabiera głos.
-Słuchaj, nie wiem jak masz na imię, nazwisko, skąd jesteś, ile masz lat,ale widzę,że przede wszystkim masz coś do Tomlinson'a, nie zaprzeczaj znam się na ludziach, zauważyłem też twój wzrok na mnie. Sprawił,że złamało mi serce. Jesteś moją.. to znaczy chłopców fanką, prawda?- słucham go i tylko przytakuje głową.
-Byłam też twoją.- wchodzę mu w słowo, a on uśmiecha się blado.
-Chciałem cię przeprosić. Za to,że odszedłem z zespołu bez racjonalnych wyjaśnień. -stoję i patrze na niego z niedowierzaniem. On właśnie przeprosił osobę, która go przed chwilą zignorwała jak nigdy dotąd. Wiedziałam jakich wybierać idoli.
-Dziękuję za przeprosiny. Oczywiście je przyjmuje,bo rozumiem. W końcu tyle lat spędziłeś w ciągłej trasie... Chciałabym ci jeszcze podziękować za te lata,które były naprawdę cudowne, gdyby nie wasza muzyka, poczucie humoru czy dobre rady, nie byłoby mnie tutaj.- uśmiecham się przez łzy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę,że mogłem coś dla ciebie zrobić. -podchodzi do mnie i obejmuje. Wtulam się. W końcu to mój idol. Dalej jest moim aniołem stróżem. Uspokajam się po chwili i odsuwamy się od siebie.
-Valerie.- podaje mu rękę.
-Zayn.- uśmiecha się i delikatnie ją ściska.- Przyjaźń?
-Przyjaźń.- odwajemniam gest.
   Wracamy po wypaleniu do reszty. Trochę się o mnie dowiedział i chyba ta przyjaźń się uda.
   Chłopcy przywitali się z Mulatem, porozmawiali chwile i każdy poszedł coś robić. Oczywiście oprócz mnie. Nawet Nati miała zajęcie. Pomaganie sytlistce. Harry poszedł nagrywać, Niall razem z nim,a Louis i Liam pisali teksty. Zaproponowali mi,żebym poszła z nimi. Skorzystałam i aktualnie siedzę na dużej, wygodnej czerwonej kanapie i słucham jak Lou i Payno kłócą się o jedno słowo w piosence. Nie ukrywam,że to zabawne, bo Louis jest naprawdę uparty i walczy niczym lew. O głupie słowo "can" zamiast "may". Jednak robię wszystko,żeby siedzieć cicho i zachować powagę.
-Tutaj "can" nie pasuje,mówię ci. To nie będzie miało sensu.- mówi Li.
-Ale Liam, do cholery, to jest niepoprawne gramatycznie.-broni swojego Tommo.-Val, pomóż nam.
-Co ja? Nie znam się na tym.- odpowiadam.
-Zobaczymy. Chodź tu.- przywołuje mnie ręką. Wstaje i siadam mu na kolanach.
   Po godzinie napisaliśmy całą piosenkę na nową płytę.
-No, a teraz mów czy umiesz śpiewać.- pyta mnie Liam.
-Ale że ja?-patrze na niego lekko zdezorientowana,on przytakuje.-Ludzie mi mówią,że niby tak,ale...
-...Ty uważasz inaczej?- przerywa mi Lou.
-Tak.- lekko się rumienie.
-To zaśpiewaj coś.- proponuje Payno.
-Teraz?- marszcze brwi.
-Raczej.-Louis się uśmiecha.
-Ale niby co mam zaśpiewać?- patrze na nich.
-To co śpiewałaś dzisiaj pod prysznicem.- o kuźwa. On to słyszał.
-Ale to jest dla mnie za niskie!-rumienie się. Znowu.
-Co ty śpiewałaś?- dziwi się Li.
-No Control...-odpowiadam cicho.
-A znasz jakieś inne piosenki?- Lou ukrywa rozbawienie.
-Dość dużo ich jest.- Cholera. Co ja mam im zaśpiewać?
-Wybierz coś.- zachęca Tommo. No okej.
   Decyduje się na I Have Nothing od Withney Hudson. Zaczynam śpiewać.
 Share my life, take me for what I am
'Cause I'll never change all my colours for you
Take my love, I'll never ask for too much
Just all that you are and everything that you do

I don't really need to look very much further
I don't wanna have to go where you don't follow
I won't hold it back again, this passion inside
Can't run from myself
There's nowhere to hide

Don't make me close one more door
I don't wanna hurt anymore
Stay in my arms if you dare
Or must I imagine you there
Don't walk away from me...
I have nothing, nothing, nothing
If I don't have you, you, you, you, you.

You see through right to the heart of me
You break down my walls with the strength of your love
I never knew love like I've known it with you
Will a memory survive, one I can hold on to

I don't really need to look very much further
I don't wanna have to go where you don't follow
I won't hold it back again, this passion inside
I can't run from myself
There's nowhere to hide
Your love I'll remember forever

Don't make me close one more door
I don't wanna hurt anymore
Stay in my arms if you dare
Or must I imagine you there
Don't walk away from me...
I have nothing, nothing, nothing...

Don't make me close one more door
I don't wanna hurt anymore
Stay in my arms if you dare
Or must I imagine you there
Don't walk away from me, no.
Don't walk away from me
Don't you dare walk away from me
I have nothing, nothing, nothing
If I don't have you, you,
If I don't have you, oh, ooh, ooh.
-Wow. -słyszę czyjś głos dochodzący z drzwi.
________________________________________________________________
No i nareszcie 3 rozdział! Pisałam go długo,ponieważ miałam poprawy w szkole, wycieczka, komers... Trochę tego było,ale już mam luz 😊 osobiście uważam,że ten rozdział

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Znowu nie rozdział

Nie mam weny, wybaczcie. Jak tam u was? Podoba wam się ten cover Zayn'a? Bo mi strasznie. Jego głos pasuje idealnie do takiego rodzaju muzyki. Jak tego słuchałam pierwszy raz szukałam reszty chłopaków,ale już się chyba przyzwyczaiłam do tego,że nie ma go w 1D.. mam nadzieje,że dam radę napisać ten 3 rozdział. Trzymajcie kciuki 👌

czwartek, 11 czerwca 2015

Przeprosiny

Przepraszam! Byłam na wycieczce i nie miałam jak pisać, rozdział będzie jakoś w sobotę,bo musze zdać historię i będę miała spokój ze wszystkim  więc  proszę o cierpliwość. Wybaczcie mi proszę. Miłego dnia misie 
Macie Niam'a na pocieszenie! 

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 2

  Od jakiś dwóch godzin siedzę u Louis'a i tematy się nam nie kończą. Najlepsze jest to,że on nie wie ile mam lat i raczej nie zamierza się na razie dowiadywać.
-Która jest godzina?- pytam.
-Trzecia trzydzieści dwa. -sprawdza na zegarku w telefonie.
-Obejrzymy jakiś film?- proszę go.
-A kiedy ty chcesz spać?- marszczy brwi.
-Dzisiaj nie potrzebuje snu i tak nie zasnę, za dużo wrażeń.- śmieje się.
-No tak, najpierw poznałaś Liam'a, a później mnie, najcudowmiejszego, najlepszego, najprzystojniejszego...
-Dobra, dobra załapałam.-przerywam mu lekko zdenerwowana.- Jesteś cholernie skromny,wiesz?
-A ty jesteś cholernie słodka jak się denerwujesz , wiesz?-odgryza mi się,a ja lekko się rumienie,ale nie poddaje.
-Słodzisz mi. Czyż byś ze mną flirtował, Tommo?- mruży lekko oczy, ale się uśmiecha.
-Widze,że łatwo się nie poddajesz.-próbuje zmienić temat. Cwany, chce się wykręcić.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.-nie daje za wygraną.
-Podtrzymuje to co powiedziałem przed chwilą. A co do pytania to całkiem możliwe. Chciałabyś,żebym cię podrywał?- krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
-Widzę, że pewności siebie ci nie brak.- uśmiecham się lekko, odwzajemnia mój gest.
-Nigdy mi jej nie brak.- odpowiada.- A co by było gdybym cie zaprosił na kolację?
   O kurwa. LOUIS WILLIAM PERFEKCJA TOMLINSON ZAPROSIŁ MNIE WŁAŚNIE NA RANDKĘ. ZARAZ JEBNĘ NA ZAWAŁ,OK. TAK,IDIOTO CHCE SIĘ Z TOBĄ UMÓWIĆ, NAWET NA KONIEC ŚWIATA ZA TOBĄ POBIEGNĘ.
-A co jeśli odpowiem,że się zastanowię?- pomimo euforii udaje mi się zachować powagę i walczę dalej.
-To zrobie wszystko,żebyś zmieniła zdanie.- mówi z coraz większą pewnością siebie. To się da być jeszcze bardziej pewnym?
-Wszystko? Co na przykład?- ciągnę temat dalej.
-Na przykład to.- wstaje z krzesła, podchodzi do mnie od tyłu i palcami lekko łaskocze moją szyję. Pwoli idzie coraz wyżej,aż w końcu dociera do ust i jeszcze wolniej muska je nimi. Od razu je zabiera. Jezu jakie to przyjemne. Teraz chyba ja powinnam coś zrobić, więc obracam się i wstaje. Jestem tak blisko niego,że czuje jego nierówny oddech na swoim karku. Moja ręką dyskretnie wędruje pod jego koszulkę i delikatnie dotykam jego torsu. Jezu, jakie on ma mięśnie napina je pod wpływem mojego dotyku. Jego ręce wędrują na moje biodra i jesteśmy tak blisko siebie,że w każdej chwili któreś może zareagować i pocałować drugą  osobę, ale nie spieszy się nam do tego. Za krótko się znamy,żeby się calować. To znaczy żeby robić sobie nawzajem dobrze też,ale można to pominąć. Powoli wyciągam ręce i całuje go w policzek.
-Dobranoc, Lou.- uśmiecham się.
-Dobranoc, Val.-odwajemnia i całuje mnie w czolo.
  Wychodzę z domu bruneta i idę do swojego domu.
  Otwieram powoli drzwi i po cichu skradam się do środka. Nagle zaświeca się światło.
-Valerie Isabello Henrie, gdzie ty do diabła byłaś?- słyszę zdenerwowany głos mamy. O kurwa. Będzie przypał.
-Byłam u sąsiada z naprzeciwka.- tłumacze spokojnie.
-U tego wytatułowanego młodego chłopaka?- robi wielkie oczy.
-Mamo, ten młody chłopak to Louis Tomlinson. Mój idol. Z zespołu One Direction.- krzyżuje ręce na piersi.
-Naprawdę?- marszczy czoło.
-Tak, mamuś. Poznałam go na balkonie. Zaprosił mnie do siebie na gorącą czekoladę.- Modlę się,żeby nie była zła.
-Eh,to idź już spać. Ciesze się,że spełniłaś swoje marzenie.- przytulam ją.- Dobranoc.
-Dobranoc.- kieruje się do mojego pokoju.
   Ściągam trampki i kładę się do łóżka. Po chwili zasypiam.
   Kilka dni później budzi mnie mój telefon. Biorę do ręki mama mi napisała sms'a,że jest w pracy i wróci dopiero jutro, bo wychodzi później na imprezę. Okej, cały dzień dla siebie! Wstaje z łóżka i idę do szafy.
Wyciągam ubrania. Kieruje się do łazienki i biorę prysznic. Oczywiście zaczynam śpiewać. To w końcu ja.
"Waking up
Beside you I’m a loaded gun
I can't contain this anymore
I'm all yours, I got no control, no control
Powerless
And I don't care it's obvious
I just can't get enough of you
The pedal's down, my eyes are closed
No control"
  Wychodzę do pokoju w ręczniku po resztę ubrań. Zastaje Louis'a siedzącego na moim łóżku. Aż podskakuje.
-Kurwa, Lou co ty tu robisz?- pytam przestraszona.
-Cześć, Val. Wszystko w porządku,dzięki,że pytasz.-mówi ironicznie.
-Nie żartuj.- karcę go.- Jak ty tu wlazłeś?
-Coś takiego jak drzwi.-dalej ze mnie drwi. Ja pierdziele zaraz mu chyba przywale.
-Przecież wyjściowe są zamknięte.- Marszcze brwi.
-Kto mówił o wyjściowych?- patrze w stronę balkonu. No tak. Zapomniałam je wczoraj zamknąć.
-A teraz powiedz,co ty tu robisz?- podtrzymuje ręcznik. Kurwa, ja jestem goła.
-Idź się lepiej ubierz, bo jak sobie pomyślę,że nic nie masz pod tym ręcznikiem to nie ręcze za siebie.- śmieje się.
-Trzeba było choćby zapukać.- biorę,to po co przyszłam i idę spowrotem do łazienki.
  Szybko się przebieram i lekko maluje. Włosy rozczesuje i chce związać,ale nie mam czym, więc trzymając kucyka kieruje się do pokoju.
-Zostaw rozpuszczone, tak jest lepiej.- mówi Lou z półumiechem na ustach. Jak człowiek może być tak idealny jak on?
  Puszczam włosy, a one opadają mi na ramiona.
-Teraz mogę spokojnie odpowiedzieć na twoje pytanie.- zabiera głos pierwszy.-Za półtora godziny jadę do studio, pewnie chciałabyś jechać ze mną?
-I poznać resztę chłopaków?- pytam lekko podekscytowana. Przytakuje,a ja klaszcze w dłonie i rzucam się na niego. Upadamy na łóżko,a on się śmieje.
-Nie jadłaś jeszcze śniadania,prawda?- pyta mnie.
-Jadłam.- kłamie. Nienienie. Tylko nie jedzenie.
-Kłamiesz.- przewraca nas tak,że to on góruje.
-To nie pytaj mnie o jedzenie,bo odpowiedź zawsze będzie taka sama.-odpowiadam,a on bierze moje ręce i trzyma je do góry. Zaczyna drażnić nosem moją skórę na szyi. Odchylam głowę do tyłu i zamykam oczy. Czuje jak ściska mocniej moją dłoń. Z moich ust wydobywa się cichy jęk. Dla niego to chyba jakiś znak,bo zaczął ją calować. Nikt nigdy mnie nie całował,ani w usta ani w szyję. Jezu jakie to przyjemne. Odrywa się ode mnie i kładzie swoje czoło na moim,a ja się lekko uśmiecham.
-Dalej sądzisz, że nie będziesz jadła?-szepcze mi do ucha. Przechodzą mi ciarki po plecach.
-Tak.- uśmiecham się delikatnie, on się śmieje.
-Uparciuch z ciebie. -całuje mnie w czoło.
-Valerie, miło mi.- zaczyna się śmiać.
-W sumie to na śniadanie możemy iść do Harr'ego, chłopcy na pewno już tam są. Poznasz iść wcześniej. -proponuje.
-Ehm, no okej. Czy mógłbyś ze mnie wstać?- pytam.
-Niee, po co? Jesteś bardzo wygodna.- zaczynam się śmiać,a on wstaje i mi pomaga. Idę do lustra poprawiam się, biorę swoje rzeczy i idziemy na dół. Zamykam drzwi na klucz i Louis prowadzi mnie do domu zaraz obok mnie. Wow, mamo dziękuję,że mieszkasz akurat tutaj! Tommo wchodzi do środka bez pukania, jak do własnego. Pewnie na tyle dobrze się znają,że nie muszą. Kierujemy się w stronę kuchni. Czuje zapach naleśników i odczuwam głód. Pierwszy raz od dwóch miesięcy. Stoimy w drzwiach pomieszczenia. Przy stole siedzi Liam i Niall. Powstrzymuje się od jakiegokolwiek pisku, płaczu czegokolwiek. Są zajęci jedzieniem. Przy kuchence jest zapewne Harry,wszędzie poznam te loki, obok stoi zapewne jego dziewczyna. Nie widzę jej twarzy,ale jest mi znajoma. Średniej długości blond włosy, wysoka, szczupła. Zaraz. O Mój Boże to moja Natalie. Najlepsza przyjaciółka od trzeciego roku życia, nie widziałam jej od półtora roku, bo się wyprowadziła z mamą nad morze. Jak ona mogła mi się nie pochwalić,że jest z Styles'em?!
-Natalie Jane Smith!- widzę,że momentalnie się obraca i wszyscy zaskoczeni na mnie patrzą.
-VALERIE!- podbiega do mnie i się dosłownie rzuca.- Co? Jak? Co ty tu do diabła robisz?
-Ja? Co TY tu robisz.-pytam, kiedy odrywamy się od siebie.
-Nie widzisz? Robie śniadanie z Harry'm Styles'em.- podchodzi do niego spowrotem.
-Zapomniałaś jeszcze dodać "moim chłopakiem."-wtrąca Niall, a ja robie wielkie oczy.
-Ty mędo! Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć?- jęcze.
-Nie mogłam! Obiecałam,że będę siedziała cicho.- patrzy na mnie smutno.- No, młoda. Teraz twoja kolej.
-No właśnie. Teraz twoja kolej.- powtarza Harry i obejmuje ją. Aw uroczo razem wyglądają.
  Opowiadam im całą historię ze wczoraj i sprzed kilku minut. Oczywiście pomijałam te momenty, w których Lou całował moją szyję i zaprosił mnie na randkę. No i o tym,że zastał mnie w ręczniku też nie muszą wiedzieć.
-Czyli jesteśmy sąsiadami!- Niall wstaje z krzesła,podchodzi i mnie przytula. Wtulam się w niego. Jezu, już wiem do kogo będę chodziła się przytulać. Później dołącza Lou, Nat, Harry, Liam i mamy uścisk grupowy. Harry zaczyna spiewać.
"I can feel the loveeee tonight"
Wszyscy zaczynamy się z niego śmiać.
-Koniec tego dobrego! Chodźcie jeść.- zarządza Li. Już  wiem kto tu rządzi. Posłusznie siadamy przy stole. Oni wszyscy jedzą już czwartego naleśnika,a ja specjalnie aktywnie uczestniczyłam w rozmowie z Niall'em. Szczerze to polubiłam tego chłopaka. Jest przeuroczy. 
-Valerie, masz to zjeść.-słyszę ostry głos Louis'a. No pięknie.
-Nie.- odpowiadam najbardziej stanowczo jak umiem.
-To ja cię nakarmię.-mówi i przybliża się do mnie.
Bierze widelec i zaczyna kroić naleśnika. Nabija i karze mi zamknąć oczy i otworzyć usta. Robię to,a on mnie karmi. Zmuszam się, żeby przełknąć. Zajmuje mi to dużo czasu,ale zjadam jednego całego.
-Jestem z Ciebie dumny, mała.-szczerzy się.
-Dzięki, duży.-uśmiecham się słodko.
   Po kilku minutach jedziemy do studia. Nie mogę się doczekać.
_______________________________________________________________
Ten rozdział mi szedł już trochę dłużej,mam nadzieję,że nie jest tak okropny jak mi się wydaje. No więc, enjoy!

     CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 1

Od trzech godzin jestem już w nowym domu. Zdążyłam już wykąpać się,zdrzemnąć i posprzeczać się z mamą o to,że nie chce jeść obiadu. Teraz siedzimy z mamą na kanapie,pod kocami,w piżamach i z herbatą. Rozmawiamy, wspominamy i śmiejemy się. Tak bardzo mi jej brakowało. Kocham ją najmocniej  na świecie. Czuje,że jestem zmęczona,więc postanawiamy iść spać. Mama całuje mnie w czoło na dobranoc i rozchodzimy się do swoich pokoi. Ściany mojego są czerwone,podłoga wyłożona szarymi panelami. Ogromne dwuosobowe łóżko z szarą pościelą, obok czerwona szafka nocna. Duża czarna komoda na przeciw łóżka i wielka czerwona szafa z przesuwanymi drzwiami . Lustro znajduje się obok nie małego okna z szarymi zasłonami. Na ziemi leży czerwony włochaty dywan. Wzywa mnie głód nikotynowy, więc biorę z torby paczkę niebieskich Chesterfield'ów i zaplniczkę. O tej porze roku  w Anglii jest już dość chłodno,więc ubieram swoją ulubioną bluzę z napisem zespołu,  który lubię. Wychodzę na balkon. Siadam na  kafelki, wyciągam jednego papierosa i zaplam.  Patrzę przed siebie. Dom na przeciwko jest po prostu ogromny, nie dostrzegam koloru, ale widzę, że jest bardzo dobrze chroniony, kamery, wysoki mur i duża brama. Tylko okna są odsłonięte. Mam akurat idealny widok na sypialnie. Dostrzegam średniego wzrostu chłopaka, a  raczej mężczyznę, bo wygląda na około dwadzieścia pięć lat. Wydaje mi się bardzo znajomy... Akurat schyla się, więc nie mogę przyjrzeć się jego twarzy. Wraca do swojej poprzedniej pozycji. O kurwa. Ciemne, raczej brązowe włosy i tatuaże. Znam te tatuaże  doskonale. Ma je tylko i wyłącznie Louis Tomlinson i jestem w dziewięćdziesięciu procentach pewna, że to on. Nie zauważyłam nawet kiedy zniknął mi z oczu. I koniec takich świetnych widoków. Biorę kolejnego bucha.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7fbcQukO0dvJAs-wiS0dOZIayFEvI41JznJLfEqnv1ilisbwgTqRABMk2d_FF0OrF0UqBHNFv2SrRlTKI0H0xq4hgyYRKL7zioWnJZp9ldvScIy5wSo2YyueB5xA5Aepzjf6CkwhFbHw/s200/Li.jpg
 -Widzę, że nie tylko ja pale po nocach.-słyszę męski głos z głębokim brytyjskim akcentem ze swojej prawej strony. Znam ten głos aż zbyt mocno. Odwracam się w jego strone. Oczywiście miałam racje, na balkonie stoi Liam pieprzony Payne w białym t-shitcie i szarych dresach.
-Przynajmniej już wiem do kogo się zwrócić jak mi się fajki skończą.-uśmiecham się nieśmiało,a on się szczerzy. Słodki Jezu jego uśmiech.
-Cieszę się, że jesteś jedną z tych normalnych.
-Skąd to wnioskujesz?- marszcze brwi.
-Twoja koszulka, jest urocza tak przy okazji.- No tak, mam na piżamie napis: "1D" wtopa życia. -no i jak śliniłaś się na widok Tommo.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEBbJGDZSGJooMKxylDI45izbWhgS1S2ImiMzUkhq0cjIQgrzshGThuf4c0BjtckrS-p0pn9CV9RWLdRpWz7VeofnKRxe_6rjUt-vEUg79ocPSx3jXXM5J3eb3u7tAcRNFIRg2CAoH6Ek/s200/Pi%25C5%25BCama.jpg
-Nie prawda!  -on się śmieje.- Dobra, może odrobinę.
-Jak masz na imię?-pyta, zmieniając temat.
-Valerie,ale mów mi Val. Dobrze wiesz, że ty nie musisz się przedstawiać.-posyła mi uśmiech.
-Dalej się nie umiem przyzwyczaić.- oblizuje wargi.- nie jesteś stąd, prawda?
Kręcę głową i gaszę papierosa.
-Mieszkałam do wczoraj w Polsce.-na myśl o moim tacie robi mi się słabo.
-Ooo, Tomlinson się ucieszy.- kiedy wypowiada jego imię mam motylki w brzuchu. Otwieram usta,żeby coś powiedzieć, ale przerywa mi głos, który zawsze sprawia mnie o ciarki.
-Liam, czemu mnie obgadujesz z tą uroczą nową sąsiadką?  -  patrze na balkon  na  przeciwko i widzę wcześniej wspomnianego chłopaka z papierosem i w samych dresach. Zaraz. ON JEST PÓLNAGI, SŁODKI JEZU CZY TO PIEPRZONY RAJ?! I nazwał mnie uroczą. Umarłam chyba.
- Właśnie mówię mojej nowej koleżance jak bardzo denerwujący  jesteś. -Payno spogląda w moim kierunku i puszcza mi oczko. 
-Mój nowy kolega prawie mnie przekonał, że jesteś bardziej wkurzajacy niż The Wanted. - mowie obojętnie. Jedynie słychać jego śmiech. Szczerze się jak wariatka na ten dźwięk, ma tak cholernie uroczy śmiech. Zaraz chyba dojdę, serio.
-Musze przybić z tobą piątke, czekaj idę do ciebie.
-Nie sądzę,żeby mama była zadowolona, że przyprowadzam do domu starszego faceta o pierwszej nad ranem. -krzyżuje ręce na  piersi.
-Byłoby zabawnie.- Lou się szczerzy.
-Ta, bardzo. Miałabym szlaban do końca życia. Ja idę do Ciebie, czekaj.
- Okej.
Wchodzę na chwile do pokoju, przebieram się szybko w czarne  legginsy, zwykły różowy top i czarne trampki.  Związuje włosy w kucyka i biorę telefon i klucz.
Wchodzę spowrotem na balkon, chłopcy dalej stoją i rozmawiają. Wychylam się lekko poza barierkę i oceniam wysokość. Około czterech metrów. Dam radę. Rozglądam się i zauważam rynnę. Mogę po niej zjechać. Okej, to zaczynamy. Zwinnie przechodzę przez metalową bariekę.
-Możesz mi powiedzieć co ty do diabła wyprawiasz?-słyszę głos Tommo.
-Wymykam się z domu o pierwszej nad ranem  do starszego o  kilka lat faceta, a jak to wygląda? -uśmiecham się lekko. Odwzajemnia.
Idę powoli w stronę rynny. Jedynie modlę się o to,żeby nie patrzeć w dół,bo wtedy na sto procent spadne. Zamykam oczy i szukam tej cholernej rynny.
-Oszalałaś?  Otwórz oczy, bo spadniesz i nie będzie wesoło.- Karci mnie Li. Posłusznie otwieram oczy i automatycznie patrze w dół. O Matko. Jak wysoko.
-Kurwa, jest za wysoko. Ja mam lęk wyskości.- prawie płacze. Tak zacznij ryczeć, na wyskości czterech metrów. Brawa Val dla ciebie, naprawdę.
-Już zaszłaś tak daleko, nie wracaj się,weź głęboki oddech i nie myśl o tym. Po prostu przejdź. - zabiera głos Louis, spokojny ton uspokaja mnie. Robie co mi każe i po chwili jestem już na trawie przed domem i zmierzam w kierunku domu Lou. Juz mam pukać,ale wyprzedza mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Tomlinson.
-Wchodź, kaskaderko. Zrobimy sobie gorącą czekoladę. -wita mnie.
-Mmmm, znamy się od jakiś dwudziestu minut, a ty już wiesz co lubię i w jaki sposób mnie rozczulić.- żartuje.
-To też sposób na mnie, więc chyba się zrozumiemy.- śmieje się.
-Oj, zdecydowanie.
Idziemy do kuchni i Lou zaczyna robić nam obiecany napój, a ja siadam przy ladzie.
-Chcesz z pinkami? - pyta.
-Nie, dzięki. Mają za dużo kalorii.- uśmiecham się lekko.
-No i coz tego?- marszczy brwi.
-Jestem gruba i nie chce być bardziej.- wzruszam ramionami.
-Niby gdzie? Masz wręcz idealne ciało.-patrzy na mnie.
-Mówisz tak,żeby nie było mi przykro.-przegryzam dolną wargę.
-Mówię tak,bo to prawda.- odpowiada trochę ostro. O kurde, stanowczy Louis jest tak cholernie pociągający. Zaraz co?
-Może kiedyś w to uwierzę.-odpowiadam smutno.
-Mam taką nadzieję.-ja też, Lou. Ja też.- A teraz najważniejsze pytanie. Jak ty masz na imię?
 Śmieje się cicho.
-Valerie,ale mów mi Val. Nie lubię mojego pełnego imienia.
-Dlaczego?- dziwi się.
-Kilka złych wspomnień.- lekko wykrzywiam usta w grymasie.
-Zbyt świeże?- pyta.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiawNrv9RFQ3aUVFi-CQwVMk5l9LdnScCO_3WCbxZX3GuJkrKG7eA8_tu2y9ok-OPLm1t9v7L40FXInvDcbUXCOX9CTAbkOZw_v8NTnbV7kGtfvbyvv2v4J0pmqWqGyzcQZfOhmMO6fDAg/s200/Lou.jpg
Kiwam głową.
-Nie będę pytał.- uśmiecham się z wdzięczności.
         Podaje mi gorącą ciecz. Upijam trochę.
-O Boże to chyba raj.- mamrocze,a on się śmieje.
-Cieszę się,że ci smakuje.-siada koło mnie. KURDE ON JEST TAK BLISKO.
-Skąd jesteś?
-Z Polski.- oblizuje wargi.
-Tak myślałem, masz inny akcent.-zauważa. Wow, brawo geniuszu.
-Nie lubie go.- patrze w podłogę, żeby nie zejść na zawał kiedy będę patrzeć mu w oczy.
- Po pierwsze jest uroczy, po drugie widzę,że unikasz mojego wzroku.
-Shhh,  wcale, że nie.-oblewam się rumieńcem.
-Serio jesteś słodka.- czuje, że patrzy na mnie, a ja zawstydzam się jeszcze bardziej.
-Nie jestem przyzwyczajona do komplementów. - zabieram  głos, wręcz nieśmiało.
-Naprawdę? To dziwne, że żaden twój chłopak cie nie  komplememtował.-marszczy brwi.
-Może dlatego,że żadnego nie było.-uśmiecham  się smutno. Było  kilku, którzy mi się podobali, ale nigdy nic z tego nie wychodziło.
-Idioci, że koło takiej dziewczyny przechodzili obojętnie.-pierwszy raz postanawiam na niego spojrzeć. Spotykam  jego  błękitne  oczy.O Mój Boże, mogę się w nich utopić.-Udało ci się na mnie popatrzeć, brawo.
-Przestań, to krępuje.- mówię, udając obrażoną.
-Przepraszam, nie chciałem.-uśmiecha się przepraszająco.
-Mam cię.- śmieje się,a on robi wielkie oczy.
-Nabrałaś mnie!- chce mnie zacząć łaskotać, ale wstaje i zaczynam uciekać,a on za mną. Po chwili biegania, łapie mnie i zaczyna gilgotać. Ja piszcze i śmieje się. Nawet nie wiem od kiedy leżymy na podłodze.
-Boże, Lou. Przestań. Proszę.-zaczynam płakać ze śmiechu.
-To przeproś.- Przestaje i nosem zaczyna drażnić moją szyje. TO MOJE CZUŁE MIEJSCE, O MÓJ BOŻE. Zamykam oczy.
-Znalazłem twój czuły punkt,  prawda?- nie przestając szepcze.
-T-tak.-ledwo mówię, Jezu co on ze mną robi?!
Przestaje i wstajemy. Ja chcę więcej. To było takie.. przyjemne. Wracamy do picia czekolady. Tak w ogóle, to co to miało być do cholery?


________________________________________________________________
No i pierwszy rozdział :) mam nadzieje,że się wam podoba. Idk czy w ogóle ktoś to czyta, ale trudno.
"Mój nowy kolega prawie mnie przekonał, że jesteś bardziej wkurzajacy niż The Wanted. "  Ja aka mistrz sucharów o The Wanted XD 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

Enjojy! <3

Prolog


    Ostatni dzień w Polsce,w starym domu, w którym jest tyle złych wspomnień. Noc będzie ciężka, zresztą jak każda od kilku lat. Tym razem łzy nie będą z bezradności czy samotności tylko ze szcześcia. Nareszcie przeprowadzam się do mojej mamy, mieszka w Anglii co mi pasuje, bo kocham ten kraj. Z rodzicielką rozmawiamy jedynie przez telefon, ewentualnie przez internet. Starszy brat również jest za granicą, na studiach w Stanach Zjednoczonych, nie mam mu tego za złe,że mnie zostawił, bo chcę,żeby skończył dobrą szkołę i się ustatkował. Siedzę w moim kraju sama z ojcem i babcią,która nie daje mi żyć... Poprzedni rok był koszmarem,ale nie chce go rozpamiętywać. Przecież jeszcze całe życie przede mną! Nowe miejsce, szkoła,znajomi i nauczyciele mnie lekko przerażają. Jestem odrobinę nieśmiała,ale spokojnie dam rade. Nie może być źle. Teraz już tylko lepiej. Biorę ze stolika nocnego słuchawki i telefon. Zasypiam z moimi ulubionym zespołem.

     Budzi mnie alarm dobiegający z mojego iPhone, leniwie wyłączam denerwującą melodię, jest siódma trzydzieści. Musze wyjechać o ósmej, bo o dwunastej trzydzieści mam lot z Wrocławia. Wstaje i powoli udaje się do łazienki,w której mam już przygotowane ubrania i kosmetyki.

      Po chwili gotowa idę do kuchni, żeby napić się kawy, która mnie pobudzi. Włączam ekspres do kawy i zaczynam przygotowywać ostatni raz śniadanie tacie. Wypiłam kawę, biorę moje rzeczy i wychodzę z domu. Idę na autobus. W drodze do Wrocławia czytam książkę. 
   Odprawa poszła bardzo szybko. W samolocie słucham muzyki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Budzi mnie głos stewardessy, która mówiła, że zaraz lądujemy. Londynie nadchodze!
____________________________________

Mam nadzieje,ze wam się spodoba opowiadanie. Enjoy!