środa, 17 czerwca 2015

Rozdział 3

 -Mam ochotę skakać, piszczeć, płakać i się śmiać.- zabieram głos.- To normalne?
-To fangirling, słońce.- odpowiada siedząca obok Natalie. Patrzymy na siebie i praskamy śmiechem.
-Pierwszy raz w życiu będę w studio, nie mogę się doczekać.- klaszcze w dłonie.
-Cieszysz się jak mała dziewczynka. Spokojnie.-mówi Liam.
-To nie takie łatwe. Emocje biorą w górę.- śmieje się.
-Czemu tak w ogóle?-pyta Niall.
-Zawsze chciałam pojechać do studia nagrań.-odpowiadam nieśmiało.
-To się cieszę,że możesz spełnić swoje marzenie.- uśmiecha się Liam.
-Jedno się już spełniło, drugie prawie też. I to w ciągu kilku dni. Przeprowadzka do Londynu to najlepsza decyzja w moim życiu.-uśmiecham się.
-Mogłaś wybrać?- pyta Harry. Błagam nie pytaj o to.
-Taa, ale nie chce o tym rozmawiać.- oblizuje wargi.
-Dlaczego?- Kurwa Niall, uwielbiam cię,ale nie bądź wcibski..
-Nie chce to niech nie mówi. Prawda Horan?- Tommo karci go wzrokiem.
-Przeraszam.- spuszcza głowę.
-Nic się nie stało, Nialler.- uśmiecham się najbardziej szczerze jak umiem,a on odwzajemnia.
   Po chwili jesteśmy już przed studiem. Lekko się denerwuje. To dziwne uczucie, gdy twoje marzenie zaraz się spełni.
-Spokojnie, Val. Oddychaj.- Louis szepcze mi do ucha i łapie za rękę. Czuje jak moje ciało przechodzą ciarki pod wpływem jego dotyku. Serce zaczyna bić szybciej. JAK JA MAM ODDYCHAĆ JAK MNIE TRZYMA ZA RĘKĘ?- Czuje jak na mnie reagujesz.
    O kurwa. To się wkopałam. On mi się podoba i to bardzo. Jest dla mnie ideałem. Rumienie się jak idiotka.
-Nie moja wina.- bronię się.
-Wiem, kochanie.- uśmiecha się. CZY ON NAZWAŁ MNIE KOCHANIEM? CO ON ZE MNĄ ROBI O MÓJ BOŻE.
   Czekamy na windy. Przyjeżdżają i stwierdzamy,że pojadę z Louis'em we dwójkę,bo wszyscy się do jednej nie zmieścimy. Trochę niezręcznie będzie,ale trudno. Raz się żyje. Wsiadamy do niej i przez pierwszą chwilę jest cisza,ale nagle zaczyna mnie łaskotać,ja oczywiście piszcze i się śmieje. Nagle czujemy jak winda staje,a światła się gaszą. Jezu, umrzemy tu.
-Boże,Louis. Nie chce Cię martwić,ale za niedługo skończy nam się tlen i się udusimy. Jestem za młoda,żeby umierać. Zrób coś! Zadzwoń po kogoś!- zaczynam panikować.
-Spokojnie, wszystko będzie dobrze. Nikt nie umrze. Już piszę sms do Liam'a,bo tu nie ma aż tak dobrego zasięgu,żeby rozmawiać.- mówi powoli,a ja tak się boje ciemności,że łapie go za rękę. On splata je mocniej.
   Widzę,że piszę coś na swoim iPhone i chowa spowrotem do kieszeni.
-Louis,boje się.- zaczynam mówić, a on zaczyna się śmiać. Człowieku z czego się cieszysz? Możemy zginąć!- z czego się śmiejesz?
-Z tej sytuacji, patrz. Jesteś wystraszona, jest ciemno i jestem jedyną osobą, która może uratować ci życie. W tym momencie mógłbym to łatwo wykorzystać i cię w tej windzie po prostu przelecieć.- przyciska mnie do ściany, trochę mnie przeraża,ale cholernie mi się to podoba.-Ale nie jestem dupkiem i nie traktuje kobiet jak przedmioty,a ciebie tym bardziej. Muszę przyznać,że mam straszną ochotę cię pocałować.
-To czemu tego nie zrobisz?- prawie szepcze, on uśmiecha się i nachyla się nade mną. Delikatnie zaczyna muskać moje usta. Z chęcią oddaje pocałunek, a on go jeszcze pogłębia. Jego wargi są takie ciepłe i miękkie, idealne. Moje dłonie wędrują na jego włosy. Lekko ciągnę go za końcówki,a on cicho jęczy z rozkoszy. Moje nogi wędrują na jego biodrach i wkłada w pocałunek coraz więcej siły i namiętności. Odrywamy się od siebie,bo brakuje nam tchu. Opiera swoje czoło na moim i patrzy mi w oczy. Nagle winda rusza.
- Magia czy coś?- śmieje się.
-Możliwe.- mówi patrząc na mnie i lekko się uśmiecha. Ja mówiłam o windzie,a on o nas. O SHIT. Otwieram usta,żeby coś powiedzieć, ale on znowu mnie całuje.
-Dziękuję za uciszenie.- uśmiecham się jak idiotka,kiedy kończy.
-Mów więcej i częściej to będę tak robić zawsze.- odwzajemnia uśmiech.
-Mi pasuje.- wzruszam ramionami i zaczynamy się śmiać, wtulam sie w niego.
-Ekhem,ekhem.- kurwa,przecież ta winda już stanęła. Nawet nie wiem kiedy. Boże, jaki wstyd. Obracamy się I widzimy Liam'a stojącego przed wejściem do windy.- nie pytam co się tu działo, ale Tommo radzę Ci się pospieszyć, Paul będzie wkurwiony.
   Przytakuje głową, bierze mnie za rękę i idziemy w stronę pokoju nagrań.
-O nasze zguby się znalazły!- zauważa nas Natalie.- nie pytam co wy tam robiliście.
   Kurwa, zapomniałam się poprawić.
-Moje włosy zapewnie wyglądają jakby..-zaczynam.
-...Ktoś cię przeleciał.- dokańcza Styles, dostaje w ramię od swojej dziewczyny,na co chichocze,a ja stoję czerwona jak burak.
-Zapewniam was,że nic podobnego się nie działo.- nieudolnie próbuje naprawić niezręczną sytuacje.
-Źle to rozegrałaś.- słyszę czyjś znajomy głos z drzwi po mojej prawej stronie. Obracamy się wszyscy i widzimy Malika. Ten tu kurwa czego? Przecież odszedł z 1D. Po co on to przyszedł? Jeszcze się wpierdala w moją rozmowę. Już wiem,że nie będę do niego palać sympatią,a co do palenia... Głód nikotynowy wzywa!
-Musze iść zapalić. -oznajmiam krótko i wychodzę mijając Zayn'a.
-Czekaj! Idę z tobą.- w mojej głowie rozbrzmiewa jego głos. Nosz kurwa. Uciekam od niego,a on się do mnie przyczepia. Spokojnie, Val. Wszystko będzie w porządku musze być w miarę miła. Staje, ale nie obracam się w jego stronę.
   Jak słyszę jego kroki to ruszam dalej w kierunku wyjścia na dach. Idziemy w ciszy. Nie zna mnie,ale chyba wyczuł,że bardzo zranił w ogóle o tym nie wiedząc.
   Stoimy na dachu i palimy dalej w milczeniu. W końcu pierwszy zabiera głos.
-Słuchaj, nie wiem jak masz na imię, nazwisko, skąd jesteś, ile masz lat,ale widzę,że przede wszystkim masz coś do Tomlinson'a, nie zaprzeczaj znam się na ludziach, zauważyłem też twój wzrok na mnie. Sprawił,że złamało mi serce. Jesteś moją.. to znaczy chłopców fanką, prawda?- słucham go i tylko przytakuje głową.
-Byłam też twoją.- wchodzę mu w słowo, a on uśmiecha się blado.
-Chciałem cię przeprosić. Za to,że odszedłem z zespołu bez racjonalnych wyjaśnień. -stoję i patrze na niego z niedowierzaniem. On właśnie przeprosił osobę, która go przed chwilą zignorwała jak nigdy dotąd. Wiedziałam jakich wybierać idoli.
-Dziękuję za przeprosiny. Oczywiście je przyjmuje,bo rozumiem. W końcu tyle lat spędziłeś w ciągłej trasie... Chciałabym ci jeszcze podziękować za te lata,które były naprawdę cudowne, gdyby nie wasza muzyka, poczucie humoru czy dobre rady, nie byłoby mnie tutaj.- uśmiecham się przez łzy.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę,że mogłem coś dla ciebie zrobić. -podchodzi do mnie i obejmuje. Wtulam się. W końcu to mój idol. Dalej jest moim aniołem stróżem. Uspokajam się po chwili i odsuwamy się od siebie.
-Valerie.- podaje mu rękę.
-Zayn.- uśmiecha się i delikatnie ją ściska.- Przyjaźń?
-Przyjaźń.- odwajemniam gest.
   Wracamy po wypaleniu do reszty. Trochę się o mnie dowiedział i chyba ta przyjaźń się uda.
   Chłopcy przywitali się z Mulatem, porozmawiali chwile i każdy poszedł coś robić. Oczywiście oprócz mnie. Nawet Nati miała zajęcie. Pomaganie sytlistce. Harry poszedł nagrywać, Niall razem z nim,a Louis i Liam pisali teksty. Zaproponowali mi,żebym poszła z nimi. Skorzystałam i aktualnie siedzę na dużej, wygodnej czerwonej kanapie i słucham jak Lou i Payno kłócą się o jedno słowo w piosence. Nie ukrywam,że to zabawne, bo Louis jest naprawdę uparty i walczy niczym lew. O głupie słowo "can" zamiast "may". Jednak robię wszystko,żeby siedzieć cicho i zachować powagę.
-Tutaj "can" nie pasuje,mówię ci. To nie będzie miało sensu.- mówi Li.
-Ale Liam, do cholery, to jest niepoprawne gramatycznie.-broni swojego Tommo.-Val, pomóż nam.
-Co ja? Nie znam się na tym.- odpowiadam.
-Zobaczymy. Chodź tu.- przywołuje mnie ręką. Wstaje i siadam mu na kolanach.
   Po godzinie napisaliśmy całą piosenkę na nową płytę.
-No, a teraz mów czy umiesz śpiewać.- pyta mnie Liam.
-Ale że ja?-patrze na niego lekko zdezorientowana,on przytakuje.-Ludzie mi mówią,że niby tak,ale...
-...Ty uważasz inaczej?- przerywa mi Lou.
-Tak.- lekko się rumienie.
-To zaśpiewaj coś.- proponuje Payno.
-Teraz?- marszcze brwi.
-Raczej.-Louis się uśmiecha.
-Ale niby co mam zaśpiewać?- patrze na nich.
-To co śpiewałaś dzisiaj pod prysznicem.- o kuźwa. On to słyszał.
-Ale to jest dla mnie za niskie!-rumienie się. Znowu.
-Co ty śpiewałaś?- dziwi się Li.
-No Control...-odpowiadam cicho.
-A znasz jakieś inne piosenki?- Lou ukrywa rozbawienie.
-Dość dużo ich jest.- Cholera. Co ja mam im zaśpiewać?
-Wybierz coś.- zachęca Tommo. No okej.
   Decyduje się na I Have Nothing od Withney Hudson. Zaczynam śpiewać.
 Share my life, take me for what I am
'Cause I'll never change all my colours for you
Take my love, I'll never ask for too much
Just all that you are and everything that you do

I don't really need to look very much further
I don't wanna have to go where you don't follow
I won't hold it back again, this passion inside
Can't run from myself
There's nowhere to hide

Don't make me close one more door
I don't wanna hurt anymore
Stay in my arms if you dare
Or must I imagine you there
Don't walk away from me...
I have nothing, nothing, nothing
If I don't have you, you, you, you, you.

You see through right to the heart of me
You break down my walls with the strength of your love
I never knew love like I've known it with you
Will a memory survive, one I can hold on to

I don't really need to look very much further
I don't wanna have to go where you don't follow
I won't hold it back again, this passion inside
I can't run from myself
There's nowhere to hide
Your love I'll remember forever

Don't make me close one more door
I don't wanna hurt anymore
Stay in my arms if you dare
Or must I imagine you there
Don't walk away from me...
I have nothing, nothing, nothing...

Don't make me close one more door
I don't wanna hurt anymore
Stay in my arms if you dare
Or must I imagine you there
Don't walk away from me, no.
Don't walk away from me
Don't you dare walk away from me
I have nothing, nothing, nothing
If I don't have you, you,
If I don't have you, oh, ooh, ooh.
-Wow. -słyszę czyjś głos dochodzący z drzwi.
________________________________________________________________
No i nareszcie 3 rozdział! Pisałam go długo,ponieważ miałam poprawy w szkole, wycieczka, komers... Trochę tego było,ale już mam luz 😊 osobiście uważam,że ten rozdział

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Znowu nie rozdział

Nie mam weny, wybaczcie. Jak tam u was? Podoba wam się ten cover Zayn'a? Bo mi strasznie. Jego głos pasuje idealnie do takiego rodzaju muzyki. Jak tego słuchałam pierwszy raz szukałam reszty chłopaków,ale już się chyba przyzwyczaiłam do tego,że nie ma go w 1D.. mam nadzieje,że dam radę napisać ten 3 rozdział. Trzymajcie kciuki 👌

czwartek, 11 czerwca 2015

Przeprosiny

Przepraszam! Byłam na wycieczce i nie miałam jak pisać, rozdział będzie jakoś w sobotę,bo musze zdać historię i będę miała spokój ze wszystkim  więc  proszę o cierpliwość. Wybaczcie mi proszę. Miłego dnia misie 
Macie Niam'a na pocieszenie! 

piątek, 5 czerwca 2015

Rozdział 2

  Od jakiś dwóch godzin siedzę u Louis'a i tematy się nam nie kończą. Najlepsze jest to,że on nie wie ile mam lat i raczej nie zamierza się na razie dowiadywać.
-Która jest godzina?- pytam.
-Trzecia trzydzieści dwa. -sprawdza na zegarku w telefonie.
-Obejrzymy jakiś film?- proszę go.
-A kiedy ty chcesz spać?- marszczy brwi.
-Dzisiaj nie potrzebuje snu i tak nie zasnę, za dużo wrażeń.- śmieje się.
-No tak, najpierw poznałaś Liam'a, a później mnie, najcudowmiejszego, najlepszego, najprzystojniejszego...
-Dobra, dobra załapałam.-przerywam mu lekko zdenerwowana.- Jesteś cholernie skromny,wiesz?
-A ty jesteś cholernie słodka jak się denerwujesz , wiesz?-odgryza mi się,a ja lekko się rumienie,ale nie poddaje.
-Słodzisz mi. Czyż byś ze mną flirtował, Tommo?- mruży lekko oczy, ale się uśmiecha.
-Widze,że łatwo się nie poddajesz.-próbuje zmienić temat. Cwany, chce się wykręcić.
-Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.-nie daje za wygraną.
-Podtrzymuje to co powiedziałem przed chwilą. A co do pytania to całkiem możliwe. Chciałabyś,żebym cię podrywał?- krzyżuje ręce na klatce piersiowej.
-Widzę, że pewności siebie ci nie brak.- uśmiecham się lekko, odwzajemnia mój gest.
-Nigdy mi jej nie brak.- odpowiada.- A co by było gdybym cie zaprosił na kolację?
   O kurwa. LOUIS WILLIAM PERFEKCJA TOMLINSON ZAPROSIŁ MNIE WŁAŚNIE NA RANDKĘ. ZARAZ JEBNĘ NA ZAWAŁ,OK. TAK,IDIOTO CHCE SIĘ Z TOBĄ UMÓWIĆ, NAWET NA KONIEC ŚWIATA ZA TOBĄ POBIEGNĘ.
-A co jeśli odpowiem,że się zastanowię?- pomimo euforii udaje mi się zachować powagę i walczę dalej.
-To zrobie wszystko,żebyś zmieniła zdanie.- mówi z coraz większą pewnością siebie. To się da być jeszcze bardziej pewnym?
-Wszystko? Co na przykład?- ciągnę temat dalej.
-Na przykład to.- wstaje z krzesła, podchodzi do mnie od tyłu i palcami lekko łaskocze moją szyję. Pwoli idzie coraz wyżej,aż w końcu dociera do ust i jeszcze wolniej muska je nimi. Od razu je zabiera. Jezu jakie to przyjemne. Teraz chyba ja powinnam coś zrobić, więc obracam się i wstaje. Jestem tak blisko niego,że czuje jego nierówny oddech na swoim karku. Moja ręką dyskretnie wędruje pod jego koszulkę i delikatnie dotykam jego torsu. Jezu, jakie on ma mięśnie napina je pod wpływem mojego dotyku. Jego ręce wędrują na moje biodra i jesteśmy tak blisko siebie,że w każdej chwili któreś może zareagować i pocałować drugą  osobę, ale nie spieszy się nam do tego. Za krótko się znamy,żeby się calować. To znaczy żeby robić sobie nawzajem dobrze też,ale można to pominąć. Powoli wyciągam ręce i całuje go w policzek.
-Dobranoc, Lou.- uśmiecham się.
-Dobranoc, Val.-odwajemnia i całuje mnie w czolo.
  Wychodzę z domu bruneta i idę do swojego domu.
  Otwieram powoli drzwi i po cichu skradam się do środka. Nagle zaświeca się światło.
-Valerie Isabello Henrie, gdzie ty do diabła byłaś?- słyszę zdenerwowany głos mamy. O kurwa. Będzie przypał.
-Byłam u sąsiada z naprzeciwka.- tłumacze spokojnie.
-U tego wytatułowanego młodego chłopaka?- robi wielkie oczy.
-Mamo, ten młody chłopak to Louis Tomlinson. Mój idol. Z zespołu One Direction.- krzyżuje ręce na piersi.
-Naprawdę?- marszczy czoło.
-Tak, mamuś. Poznałam go na balkonie. Zaprosił mnie do siebie na gorącą czekoladę.- Modlę się,żeby nie była zła.
-Eh,to idź już spać. Ciesze się,że spełniłaś swoje marzenie.- przytulam ją.- Dobranoc.
-Dobranoc.- kieruje się do mojego pokoju.
   Ściągam trampki i kładę się do łóżka. Po chwili zasypiam.
   Kilka dni później budzi mnie mój telefon. Biorę do ręki mama mi napisała sms'a,że jest w pracy i wróci dopiero jutro, bo wychodzi później na imprezę. Okej, cały dzień dla siebie! Wstaje z łóżka i idę do szafy.
Wyciągam ubrania. Kieruje się do łazienki i biorę prysznic. Oczywiście zaczynam śpiewać. To w końcu ja.
"Waking up
Beside you I’m a loaded gun
I can't contain this anymore
I'm all yours, I got no control, no control
Powerless
And I don't care it's obvious
I just can't get enough of you
The pedal's down, my eyes are closed
No control"
  Wychodzę do pokoju w ręczniku po resztę ubrań. Zastaje Louis'a siedzącego na moim łóżku. Aż podskakuje.
-Kurwa, Lou co ty tu robisz?- pytam przestraszona.
-Cześć, Val. Wszystko w porządku,dzięki,że pytasz.-mówi ironicznie.
-Nie żartuj.- karcę go.- Jak ty tu wlazłeś?
-Coś takiego jak drzwi.-dalej ze mnie drwi. Ja pierdziele zaraz mu chyba przywale.
-Przecież wyjściowe są zamknięte.- Marszcze brwi.
-Kto mówił o wyjściowych?- patrze w stronę balkonu. No tak. Zapomniałam je wczoraj zamknąć.
-A teraz powiedz,co ty tu robisz?- podtrzymuje ręcznik. Kurwa, ja jestem goła.
-Idź się lepiej ubierz, bo jak sobie pomyślę,że nic nie masz pod tym ręcznikiem to nie ręcze za siebie.- śmieje się.
-Trzeba było choćby zapukać.- biorę,to po co przyszłam i idę spowrotem do łazienki.
  Szybko się przebieram i lekko maluje. Włosy rozczesuje i chce związać,ale nie mam czym, więc trzymając kucyka kieruje się do pokoju.
-Zostaw rozpuszczone, tak jest lepiej.- mówi Lou z półumiechem na ustach. Jak człowiek może być tak idealny jak on?
  Puszczam włosy, a one opadają mi na ramiona.
-Teraz mogę spokojnie odpowiedzieć na twoje pytanie.- zabiera głos pierwszy.-Za półtora godziny jadę do studio, pewnie chciałabyś jechać ze mną?
-I poznać resztę chłopaków?- pytam lekko podekscytowana. Przytakuje,a ja klaszcze w dłonie i rzucam się na niego. Upadamy na łóżko,a on się śmieje.
-Nie jadłaś jeszcze śniadania,prawda?- pyta mnie.
-Jadłam.- kłamie. Nienienie. Tylko nie jedzenie.
-Kłamiesz.- przewraca nas tak,że to on góruje.
-To nie pytaj mnie o jedzenie,bo odpowiedź zawsze będzie taka sama.-odpowiadam,a on bierze moje ręce i trzyma je do góry. Zaczyna drażnić nosem moją skórę na szyi. Odchylam głowę do tyłu i zamykam oczy. Czuje jak ściska mocniej moją dłoń. Z moich ust wydobywa się cichy jęk. Dla niego to chyba jakiś znak,bo zaczął ją calować. Nikt nigdy mnie nie całował,ani w usta ani w szyję. Jezu jakie to przyjemne. Odrywa się ode mnie i kładzie swoje czoło na moim,a ja się lekko uśmiecham.
-Dalej sądzisz, że nie będziesz jadła?-szepcze mi do ucha. Przechodzą mi ciarki po plecach.
-Tak.- uśmiecham się delikatnie, on się śmieje.
-Uparciuch z ciebie. -całuje mnie w czoło.
-Valerie, miło mi.- zaczyna się śmiać.
-W sumie to na śniadanie możemy iść do Harr'ego, chłopcy na pewno już tam są. Poznasz iść wcześniej. -proponuje.
-Ehm, no okej. Czy mógłbyś ze mnie wstać?- pytam.
-Niee, po co? Jesteś bardzo wygodna.- zaczynam się śmiać,a on wstaje i mi pomaga. Idę do lustra poprawiam się, biorę swoje rzeczy i idziemy na dół. Zamykam drzwi na klucz i Louis prowadzi mnie do domu zaraz obok mnie. Wow, mamo dziękuję,że mieszkasz akurat tutaj! Tommo wchodzi do środka bez pukania, jak do własnego. Pewnie na tyle dobrze się znają,że nie muszą. Kierujemy się w stronę kuchni. Czuje zapach naleśników i odczuwam głód. Pierwszy raz od dwóch miesięcy. Stoimy w drzwiach pomieszczenia. Przy stole siedzi Liam i Niall. Powstrzymuje się od jakiegokolwiek pisku, płaczu czegokolwiek. Są zajęci jedzieniem. Przy kuchence jest zapewne Harry,wszędzie poznam te loki, obok stoi zapewne jego dziewczyna. Nie widzę jej twarzy,ale jest mi znajoma. Średniej długości blond włosy, wysoka, szczupła. Zaraz. O Mój Boże to moja Natalie. Najlepsza przyjaciółka od trzeciego roku życia, nie widziałam jej od półtora roku, bo się wyprowadziła z mamą nad morze. Jak ona mogła mi się nie pochwalić,że jest z Styles'em?!
-Natalie Jane Smith!- widzę,że momentalnie się obraca i wszyscy zaskoczeni na mnie patrzą.
-VALERIE!- podbiega do mnie i się dosłownie rzuca.- Co? Jak? Co ty tu do diabła robisz?
-Ja? Co TY tu robisz.-pytam, kiedy odrywamy się od siebie.
-Nie widzisz? Robie śniadanie z Harry'm Styles'em.- podchodzi do niego spowrotem.
-Zapomniałaś jeszcze dodać "moim chłopakiem."-wtrąca Niall, a ja robie wielkie oczy.
-Ty mędo! Jak mogłaś nic mi nie powiedzieć?- jęcze.
-Nie mogłam! Obiecałam,że będę siedziała cicho.- patrzy na mnie smutno.- No, młoda. Teraz twoja kolej.
-No właśnie. Teraz twoja kolej.- powtarza Harry i obejmuje ją. Aw uroczo razem wyglądają.
  Opowiadam im całą historię ze wczoraj i sprzed kilku minut. Oczywiście pomijałam te momenty, w których Lou całował moją szyję i zaprosił mnie na randkę. No i o tym,że zastał mnie w ręczniku też nie muszą wiedzieć.
-Czyli jesteśmy sąsiadami!- Niall wstaje z krzesła,podchodzi i mnie przytula. Wtulam się w niego. Jezu, już wiem do kogo będę chodziła się przytulać. Później dołącza Lou, Nat, Harry, Liam i mamy uścisk grupowy. Harry zaczyna spiewać.
"I can feel the loveeee tonight"
Wszyscy zaczynamy się z niego śmiać.
-Koniec tego dobrego! Chodźcie jeść.- zarządza Li. Już  wiem kto tu rządzi. Posłusznie siadamy przy stole. Oni wszyscy jedzą już czwartego naleśnika,a ja specjalnie aktywnie uczestniczyłam w rozmowie z Niall'em. Szczerze to polubiłam tego chłopaka. Jest przeuroczy. 
-Valerie, masz to zjeść.-słyszę ostry głos Louis'a. No pięknie.
-Nie.- odpowiadam najbardziej stanowczo jak umiem.
-To ja cię nakarmię.-mówi i przybliża się do mnie.
Bierze widelec i zaczyna kroić naleśnika. Nabija i karze mi zamknąć oczy i otworzyć usta. Robię to,a on mnie karmi. Zmuszam się, żeby przełknąć. Zajmuje mi to dużo czasu,ale zjadam jednego całego.
-Jestem z Ciebie dumny, mała.-szczerzy się.
-Dzięki, duży.-uśmiecham się słodko.
   Po kilku minutach jedziemy do studia. Nie mogę się doczekać.
_______________________________________________________________
Ten rozdział mi szedł już trochę dłużej,mam nadzieję,że nie jest tak okropny jak mi się wydaje. No więc, enjoy!

     CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Rozdział 1

Od trzech godzin jestem już w nowym domu. Zdążyłam już wykąpać się,zdrzemnąć i posprzeczać się z mamą o to,że nie chce jeść obiadu. Teraz siedzimy z mamą na kanapie,pod kocami,w piżamach i z herbatą. Rozmawiamy, wspominamy i śmiejemy się. Tak bardzo mi jej brakowało. Kocham ją najmocniej  na świecie. Czuje,że jestem zmęczona,więc postanawiamy iść spać. Mama całuje mnie w czoło na dobranoc i rozchodzimy się do swoich pokoi. Ściany mojego są czerwone,podłoga wyłożona szarymi panelami. Ogromne dwuosobowe łóżko z szarą pościelą, obok czerwona szafka nocna. Duża czarna komoda na przeciw łóżka i wielka czerwona szafa z przesuwanymi drzwiami . Lustro znajduje się obok nie małego okna z szarymi zasłonami. Na ziemi leży czerwony włochaty dywan. Wzywa mnie głód nikotynowy, więc biorę z torby paczkę niebieskich Chesterfield'ów i zaplniczkę. O tej porze roku  w Anglii jest już dość chłodno,więc ubieram swoją ulubioną bluzę z napisem zespołu,  który lubię. Wychodzę na balkon. Siadam na  kafelki, wyciągam jednego papierosa i zaplam.  Patrzę przed siebie. Dom na przeciwko jest po prostu ogromny, nie dostrzegam koloru, ale widzę, że jest bardzo dobrze chroniony, kamery, wysoki mur i duża brama. Tylko okna są odsłonięte. Mam akurat idealny widok na sypialnie. Dostrzegam średniego wzrostu chłopaka, a  raczej mężczyznę, bo wygląda na około dwadzieścia pięć lat. Wydaje mi się bardzo znajomy... Akurat schyla się, więc nie mogę przyjrzeć się jego twarzy. Wraca do swojej poprzedniej pozycji. O kurwa. Ciemne, raczej brązowe włosy i tatuaże. Znam te tatuaże  doskonale. Ma je tylko i wyłącznie Louis Tomlinson i jestem w dziewięćdziesięciu procentach pewna, że to on. Nie zauważyłam nawet kiedy zniknął mi z oczu. I koniec takich świetnych widoków. Biorę kolejnego bucha.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh7fbcQukO0dvJAs-wiS0dOZIayFEvI41JznJLfEqnv1ilisbwgTqRABMk2d_FF0OrF0UqBHNFv2SrRlTKI0H0xq4hgyYRKL7zioWnJZp9ldvScIy5wSo2YyueB5xA5Aepzjf6CkwhFbHw/s200/Li.jpg
 -Widzę, że nie tylko ja pale po nocach.-słyszę męski głos z głębokim brytyjskim akcentem ze swojej prawej strony. Znam ten głos aż zbyt mocno. Odwracam się w jego strone. Oczywiście miałam racje, na balkonie stoi Liam pieprzony Payne w białym t-shitcie i szarych dresach.
-Przynajmniej już wiem do kogo się zwrócić jak mi się fajki skończą.-uśmiecham się nieśmiało,a on się szczerzy. Słodki Jezu jego uśmiech.
-Cieszę się, że jesteś jedną z tych normalnych.
-Skąd to wnioskujesz?- marszcze brwi.
-Twoja koszulka, jest urocza tak przy okazji.- No tak, mam na piżamie napis: "1D" wtopa życia. -no i jak śliniłaś się na widok Tommo.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEBbJGDZSGJooMKxylDI45izbWhgS1S2ImiMzUkhq0cjIQgrzshGThuf4c0BjtckrS-p0pn9CV9RWLdRpWz7VeofnKRxe_6rjUt-vEUg79ocPSx3jXXM5J3eb3u7tAcRNFIRg2CAoH6Ek/s200/Pi%25C5%25BCama.jpg
-Nie prawda!  -on się śmieje.- Dobra, może odrobinę.
-Jak masz na imię?-pyta, zmieniając temat.
-Valerie,ale mów mi Val. Dobrze wiesz, że ty nie musisz się przedstawiać.-posyła mi uśmiech.
-Dalej się nie umiem przyzwyczaić.- oblizuje wargi.- nie jesteś stąd, prawda?
Kręcę głową i gaszę papierosa.
-Mieszkałam do wczoraj w Polsce.-na myśl o moim tacie robi mi się słabo.
-Ooo, Tomlinson się ucieszy.- kiedy wypowiada jego imię mam motylki w brzuchu. Otwieram usta,żeby coś powiedzieć, ale przerywa mi głos, który zawsze sprawia mnie o ciarki.
-Liam, czemu mnie obgadujesz z tą uroczą nową sąsiadką?  -  patrze na balkon  na  przeciwko i widzę wcześniej wspomnianego chłopaka z papierosem i w samych dresach. Zaraz. ON JEST PÓLNAGI, SŁODKI JEZU CZY TO PIEPRZONY RAJ?! I nazwał mnie uroczą. Umarłam chyba.
- Właśnie mówię mojej nowej koleżance jak bardzo denerwujący  jesteś. -Payno spogląda w moim kierunku i puszcza mi oczko. 
-Mój nowy kolega prawie mnie przekonał, że jesteś bardziej wkurzajacy niż The Wanted. - mowie obojętnie. Jedynie słychać jego śmiech. Szczerze się jak wariatka na ten dźwięk, ma tak cholernie uroczy śmiech. Zaraz chyba dojdę, serio.
-Musze przybić z tobą piątke, czekaj idę do ciebie.
-Nie sądzę,żeby mama była zadowolona, że przyprowadzam do domu starszego faceta o pierwszej nad ranem. -krzyżuje ręce na  piersi.
-Byłoby zabawnie.- Lou się szczerzy.
-Ta, bardzo. Miałabym szlaban do końca życia. Ja idę do Ciebie, czekaj.
- Okej.
Wchodzę na chwile do pokoju, przebieram się szybko w czarne  legginsy, zwykły różowy top i czarne trampki.  Związuje włosy w kucyka i biorę telefon i klucz.
Wchodzę spowrotem na balkon, chłopcy dalej stoją i rozmawiają. Wychylam się lekko poza barierkę i oceniam wysokość. Około czterech metrów. Dam radę. Rozglądam się i zauważam rynnę. Mogę po niej zjechać. Okej, to zaczynamy. Zwinnie przechodzę przez metalową bariekę.
-Możesz mi powiedzieć co ty do diabła wyprawiasz?-słyszę głos Tommo.
-Wymykam się z domu o pierwszej nad ranem  do starszego o  kilka lat faceta, a jak to wygląda? -uśmiecham się lekko. Odwzajemnia.
Idę powoli w stronę rynny. Jedynie modlę się o to,żeby nie patrzeć w dół,bo wtedy na sto procent spadne. Zamykam oczy i szukam tej cholernej rynny.
-Oszalałaś?  Otwórz oczy, bo spadniesz i nie będzie wesoło.- Karci mnie Li. Posłusznie otwieram oczy i automatycznie patrze w dół. O Matko. Jak wysoko.
-Kurwa, jest za wysoko. Ja mam lęk wyskości.- prawie płacze. Tak zacznij ryczeć, na wyskości czterech metrów. Brawa Val dla ciebie, naprawdę.
-Już zaszłaś tak daleko, nie wracaj się,weź głęboki oddech i nie myśl o tym. Po prostu przejdź. - zabiera głos Louis, spokojny ton uspokaja mnie. Robie co mi każe i po chwili jestem już na trawie przed domem i zmierzam w kierunku domu Lou. Juz mam pukać,ale wyprzedza mnie uśmiechnięty od ucha do ucha Tomlinson.
-Wchodź, kaskaderko. Zrobimy sobie gorącą czekoladę. -wita mnie.
-Mmmm, znamy się od jakiś dwudziestu minut, a ty już wiesz co lubię i w jaki sposób mnie rozczulić.- żartuje.
-To też sposób na mnie, więc chyba się zrozumiemy.- śmieje się.
-Oj, zdecydowanie.
Idziemy do kuchni i Lou zaczyna robić nam obiecany napój, a ja siadam przy ladzie.
-Chcesz z pinkami? - pyta.
-Nie, dzięki. Mają za dużo kalorii.- uśmiecham się lekko.
-No i coz tego?- marszczy brwi.
-Jestem gruba i nie chce być bardziej.- wzruszam ramionami.
-Niby gdzie? Masz wręcz idealne ciało.-patrzy na mnie.
-Mówisz tak,żeby nie było mi przykro.-przegryzam dolną wargę.
-Mówię tak,bo to prawda.- odpowiada trochę ostro. O kurde, stanowczy Louis jest tak cholernie pociągający. Zaraz co?
-Może kiedyś w to uwierzę.-odpowiadam smutno.
-Mam taką nadzieję.-ja też, Lou. Ja też.- A teraz najważniejsze pytanie. Jak ty masz na imię?
 Śmieje się cicho.
-Valerie,ale mów mi Val. Nie lubię mojego pełnego imienia.
-Dlaczego?- dziwi się.
-Kilka złych wspomnień.- lekko wykrzywiam usta w grymasie.
-Zbyt świeże?- pyta.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiawNrv9RFQ3aUVFi-CQwVMk5l9LdnScCO_3WCbxZX3GuJkrKG7eA8_tu2y9ok-OPLm1t9v7L40FXInvDcbUXCOX9CTAbkOZw_v8NTnbV7kGtfvbyvv2v4J0pmqWqGyzcQZfOhmMO6fDAg/s200/Lou.jpg
Kiwam głową.
-Nie będę pytał.- uśmiecham się z wdzięczności.
         Podaje mi gorącą ciecz. Upijam trochę.
-O Boże to chyba raj.- mamrocze,a on się śmieje.
-Cieszę się,że ci smakuje.-siada koło mnie. KURDE ON JEST TAK BLISKO.
-Skąd jesteś?
-Z Polski.- oblizuje wargi.
-Tak myślałem, masz inny akcent.-zauważa. Wow, brawo geniuszu.
-Nie lubie go.- patrze w podłogę, żeby nie zejść na zawał kiedy będę patrzeć mu w oczy.
- Po pierwsze jest uroczy, po drugie widzę,że unikasz mojego wzroku.
-Shhh,  wcale, że nie.-oblewam się rumieńcem.
-Serio jesteś słodka.- czuje, że patrzy na mnie, a ja zawstydzam się jeszcze bardziej.
-Nie jestem przyzwyczajona do komplementów. - zabieram  głos, wręcz nieśmiało.
-Naprawdę? To dziwne, że żaden twój chłopak cie nie  komplememtował.-marszczy brwi.
-Może dlatego,że żadnego nie było.-uśmiecham  się smutno. Było  kilku, którzy mi się podobali, ale nigdy nic z tego nie wychodziło.
-Idioci, że koło takiej dziewczyny przechodzili obojętnie.-pierwszy raz postanawiam na niego spojrzeć. Spotykam  jego  błękitne  oczy.O Mój Boże, mogę się w nich utopić.-Udało ci się na mnie popatrzeć, brawo.
-Przestań, to krępuje.- mówię, udając obrażoną.
-Przepraszam, nie chciałem.-uśmiecha się przepraszająco.
-Mam cię.- śmieje się,a on robi wielkie oczy.
-Nabrałaś mnie!- chce mnie zacząć łaskotać, ale wstaje i zaczynam uciekać,a on za mną. Po chwili biegania, łapie mnie i zaczyna gilgotać. Ja piszcze i śmieje się. Nawet nie wiem od kiedy leżymy na podłodze.
-Boże, Lou. Przestań. Proszę.-zaczynam płakać ze śmiechu.
-To przeproś.- Przestaje i nosem zaczyna drażnić moją szyje. TO MOJE CZUŁE MIEJSCE, O MÓJ BOŻE. Zamykam oczy.
-Znalazłem twój czuły punkt,  prawda?- nie przestając szepcze.
-T-tak.-ledwo mówię, Jezu co on ze mną robi?!
Przestaje i wstajemy. Ja chcę więcej. To było takie.. przyjemne. Wracamy do picia czekolady. Tak w ogóle, to co to miało być do cholery?


________________________________________________________________
No i pierwszy rozdział :) mam nadzieje,że się wam podoba. Idk czy w ogóle ktoś to czyta, ale trudno.
"Mój nowy kolega prawie mnie przekonał, że jesteś bardziej wkurzajacy niż The Wanted. "  Ja aka mistrz sucharów o The Wanted XD 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!

Enjojy! <3

Prolog


    Ostatni dzień w Polsce,w starym domu, w którym jest tyle złych wspomnień. Noc będzie ciężka, zresztą jak każda od kilku lat. Tym razem łzy nie będą z bezradności czy samotności tylko ze szcześcia. Nareszcie przeprowadzam się do mojej mamy, mieszka w Anglii co mi pasuje, bo kocham ten kraj. Z rodzicielką rozmawiamy jedynie przez telefon, ewentualnie przez internet. Starszy brat również jest za granicą, na studiach w Stanach Zjednoczonych, nie mam mu tego za złe,że mnie zostawił, bo chcę,żeby skończył dobrą szkołę i się ustatkował. Siedzę w moim kraju sama z ojcem i babcią,która nie daje mi żyć... Poprzedni rok był koszmarem,ale nie chce go rozpamiętywać. Przecież jeszcze całe życie przede mną! Nowe miejsce, szkoła,znajomi i nauczyciele mnie lekko przerażają. Jestem odrobinę nieśmiała,ale spokojnie dam rade. Nie może być źle. Teraz już tylko lepiej. Biorę ze stolika nocnego słuchawki i telefon. Zasypiam z moimi ulubionym zespołem.

     Budzi mnie alarm dobiegający z mojego iPhone, leniwie wyłączam denerwującą melodię, jest siódma trzydzieści. Musze wyjechać o ósmej, bo o dwunastej trzydzieści mam lot z Wrocławia. Wstaje i powoli udaje się do łazienki,w której mam już przygotowane ubrania i kosmetyki.

      Po chwili gotowa idę do kuchni, żeby napić się kawy, która mnie pobudzi. Włączam ekspres do kawy i zaczynam przygotowywać ostatni raz śniadanie tacie. Wypiłam kawę, biorę moje rzeczy i wychodzę z domu. Idę na autobus. W drodze do Wrocławia czytam książkę. 
   Odprawa poszła bardzo szybko. W samolocie słucham muzyki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Budzi mnie głos stewardessy, która mówiła, że zaraz lądujemy. Londynie nadchodze!
____________________________________

Mam nadzieje,ze wam się spodoba opowiadanie. Enjoy!