środa, 29 lipca 2015

Rozdział 5

   Jezu,co ja mam odpowiedzieć? Chce z nim być i to bardzo,ale ja go znam niecały tydzień. Chociaż dałam mu się dotykać,calować i zakochałam się. Mam się zgodzić czy jeszcze poczekać? Matko, boje się mu odpowiedzieć. Przegryzam wargę i otwieram usta,ale je zamykam. Zatrzymuje się,a on cały czas patrzy na mnie pytająco. Biorę głęboki wdech.
-Lou. Znamy się krótko i jest dla mnie o wiele za szybko, to co się dzisiaj stało w kinie... Nie powiem,że
było nie przyjemnę,bo czułam się cholernie dobrze,ale stało się to szybciej niż powinno. Chce z tobą być,lecz jeszcze nie teraz... Obiecuje,że... - on przez cały czas słucha moich słów z uwagą,aż w końcu oczywiście przerywa mi pocałunkiem,który ochoczo oddaje. Nie będziemy na razie razem,ale bez całowania długo nie przeżyje.
-Ja mogę ci obiecać,że będę robił wszystko,żeby nam się udało, bo... Cholera, Valerie. Szaleje za tobą jak głupi. Chce,żebyś była moja i nic ani nikt tego nie zmieni.-obejmuje mnie w tali.

-Jesteś tego pewny, Tomlinson?- słyszę jakiś męski głos,słyszę jak jego właściciel się do nas zbliża. Lou od razu daje mnie za siebie.
-Wels! Czego chcesz?-przeraża mnie jego ton głosu.
-Wiesz,po co przychodzę za każdym razem.- uśmiecha się cwaniacko.
-Louis,o co chodzi?- pytam pół szeptem, obraca się do mnie.
-Musze coś załatwić.-patrze mu w oczy przestraszona,a on uśmiecha się przepraszająco i całuje mnie w czoło.-Odprowadzę Cię do auta i się z niego nie ruszaj, ok?
   Nie jestem pewna tego co robię,ale przytakuje.
-David, poczekaj. Moja dziewczyna nie musi przy tym być.-zwraca się do tego co najmniej o 2 lata od niego starszego faceta. 
-Ale bez żadnych numerów.- ostrzega.
-Wiesz,że bym tego nie zrobił.- zaraz. Czy on wcześniej powiedział "moja dziewczyna"? O matko, umieram. VALERIE UDAŁO CI SIĘ,WYGRAŁAŚ ŻYCIE! Delikatnie mnie popycha w stronę samochodu. Otwiera mi drzwi od strony pasażera i zamyka. Miałam nadzieję,że na klucz,ale trudno nic mi nie będzie. Idzie spowrotem do tego David'a. Mam idealny widok na nich. Próbuje zobaczyć co sobie przekazują,ale nagle ktoś wsiada do pojazdu z tyłu i zatyka mi usta ręką. Próbuje krzyczeć,ale on mi to utrudnia. Ktoś inny otwiera drzwi z mojej strony i wyciąga mnie z auta. Krzyczę i się motam, czuje jak dostaje czymś w głowę. Mdleje.
Louis Pov  
   Musiałem zamknąć Val we własnym Audi,bo nie spodobało by jej się to w czym siedzę. Niby mam wszystko. Fanki, pieniądze, sławę,ale to dla mnie cały czas za mało. Musiałem robić coś jeszcze. Teraz chce z tym skończyć,bo Valerie to moje życie. Znam ją niecały tydzień,ale kocham i oddałbym za nią życie. 
-Masz ostatni raz. Następnym razem szukaj innego dilera, kończę z tym.-daje mu ostatni woreczek z kokainą,a on mi pieniądze. 
-Mówisz serio? To przez tą twoją laskę,prawda? Jest całkiem niezła nawiasem mówiąc.- szczerzy się. 
-Ona jest moja, Wels.- warczę. Zdenerwował mnie.
-Zobaczymy.- odgryza się. O czym on kurwa mówi..? Czy on..? 
   Słyszę krzyk dziewczyny. Mojej Valerie. David ty dupku.
-Ty skurwielu. Zostaw moją dziewczynę.- podchodzę do niego z zaciśniętymi pięściami.
-Myślisz,że się ciebie boję?-śmieje mi się w twarz,a Val przestała krzyczeć. Musieli jej coś zrobić. Posyłam ostatni zabójczy wzrok temu ćpunowi i biegnę w stronę mojego auta. Widzę jak jakiś facet ciągnie po ulicy, jak jakąś szmatę, nieprzytomną Val. Podbiegam i pięściami uderzam najpierw w brzuch,a później w szczękę. Zwija się z bólu,więc mam czas i mogę wziąć ją w jakieś bezpieczne miejsce. Biorę ją delikatnie na ręce i szybkim krokiem zanoszę na tylne siedzenia mojego samochodu. Przechodzę na stronę kierowcy i odpalam auto. Po niecałych 20 minutach jestem przed domem. Nie mogę jej zanieść do własnego,bo jej mama chyba na policje zadzwoni. Dobra to zabieram ją do siebie. Przenoszę do mojej sypialni. Cholera, jak się obudzi to może sobie pomyśleć różne rzeczy,których nie zrobiłem, mimo tego,że chciałbym. To głupio brzmi,ale jest prawdą. Pod sztucznym światłem sprawdzam czy ten sukinsyn nie uderzył jej mocno. Na szczęście nie ma żadnego śladu i jej piękna główka nie ucierpiała. Nie mogę się powstrzymać i całuje ją w czubek głowy. Sprawdzam godzinę. Druga piętnaście. Zostawiam włączoną lampkę nocną i idę w stronę szafy. Wyciągam świeżą bieliznę i kieruje się w stronę łazienki. Rozbieram się i rzucam ubrania do kosza na pranie. Wchodzę pod zimny prysznic.
   Jak to możliwe,że nastolatka zawróciła mi w głowie? Miałem kilka dziewczyn przed nią,ale nigdy nie czułem tego co teraz. Ona jest jak magnes. Te jej małe szaroniebieskie oczy, mały nosek i pełne, miękkie usta... Nie wspomnę o długich brązowych włosach,które ma zawsze idealnie spięte w koku. Ma na dodatek taki cudowny głos... Z chłopakami musimy coś wymyśleć w tym kieruku. Na samą myśl o niej uśmiecham się jak idiota do siebie. Wychodzę spod zimnej wody. Wycieram się i zakładam bokserki. Udaje się w stronę pokoju. Otwieram drzwi i widzę,że Val siedzi na łóżku. Płacze.
Valerie Pov
   Powoli otwieram oczy i czuje okropny ból głowy.Jestem w jakimś pokoju,którego nie poznaje,słyszę jedynie,że ktoś aktualnie bierze prysznic. Brawo Valerie. Znalazłaś sobie świetnego faceta,który zapewne wciąga jakieś świństwo albo tym handluje. Świetny wybór. Mama się ucieszy! Jezu, właśnie mama. Nie wiem gdzie mój telefon, nie wiem gdzie mój dom ani nawet pieprzony niby chłopak,który podobno mnie kocha. Zbiera mi się na płacz. W sumie to czemu ze sobą walcze? Wole się wypłakać teraz niż później w ostatnich sekundach życia,bo zapewne będą chcieli mnie zabić. Pozwalam łzom płynąć po moich policzkach i cicho szlocham. Po chwili drzwi od łazienki otwierają się. Od razu zaczynam się bać. Patrzę w stronę pomieszczenia, a tam... Pół nagi Tommo z mokrymi włosami. Przestaje płakać,podbiegam i rzucam mu się na szyję,a on bez słów mocno mnie przytula. 
-Przepraszam,to nie miało tak wyjść...- mówi z lekko zachrypniętym głosem.
-Nie ważne, ciesze się,że jestem tutaj, a nie tam.-wtulam się bardziej. 
-Przyżekam,że nikt więcej nie zrobi Ci krzywdy. Jeśli ktoś będzie próbował to najpierw rozliczy się ze mną. Zbyt mocno mi na tobie zależy,żeby pozwolić ci coś zrobić.-delikatnie podnosi moją brodę i patrzy mi w oczy,a ja uśmiecham się delikatnie i całuje go.  Dalej jestem lekko przerażona,ale przyznam,że nie umiem się kontrolować przy nim w takim stanie. To trochę za dużo jak dla mnie.
-Idź się ubrać.- odrywam się od niego,wskakuje i kładę się spowrotem na jago łóżko,a on stoi dalej w tym samym miejscu.
-Hmm, a co rozprasza cię mój widok?- uśmiecha się cwaniacko. Boże,ten znowu zaczyna.
-Hmm,niech pomyślę. Tak i to nie jest przyjemne. Nie umiem się skupić na czymkolwiek, Tommo.- skąd ja wzięłam tą pewność siebie? Powoli do mnie podchodzi. O nie. Wiem co on kombinuje.
-Pozwolisz więc,że może trochę to wykorzystam?- kładzie się na mnie tak,żebym nie miała jak się ruszyć i całuje mnie po szyji. O. Mój. Boże. Zaczął od czułego punktu. Podnosi subtelnie moją sukienkę. Schodzi coraz niżej,aż do moich piersi i bez żadnego pozwolenia zaczął je calować. Ja pierdole. Chyba zaraz dojdę. Mowię poważnie. 
-Lou,błagam...-mówię wręcz dysząc z ogarniającego mnie podniecenia.
-Tak,kochanie?- przestaje na chwile calować,ale ręce wciąż ściskają moje piersi i patrzy na mnie.
-Możesz przestać?-mówię z niechęcią.
-Czemu?-głupio się uśmiecha. Co za kretyn, ja pierdziele.
-Ponieważ tak na mnie działasz,że chyba zaraz dojdę.-przewracam oczami. Gdzie moja wstydliwość?
-I o to mi chodzi, myślisz,że dlaczego to robie? -przegryza dolną wargę.
-Jesteś niemożliwy.-śmieje się z niego.
-Wiem,że taki jestem. Nie musisz mi tego mówić.-szczerzy się i wraca do wcześniejszej czynności.
(CZERWONA CZCIONKA UWAGA!) 
Tylko tym razem jego ręką wędruje niżej. Aż tam. Drugi raz dzisiaj. Super. Przynajmniej teraz w jego domu,a nie w miejscu publicznym. Wsadza we mnie od razu dwa palce i zatacza kółka. Zaczynam głośno oddychać. Uśmiecha się pod nosem i całuje mnie po brzuchu,aż ściąga moją bieliznę. Czy on chce mnie przelecieć? Czy powinnam mu się oddać? Co ja mówię. Oczywiście,że nie. Czy tego chce? Tak, kurwa. Pragnę tego bardziej niż czegokolwiek. Wstydzę się strasznie tego,że jestem niedoświadczona,a on... No właśnie, on to on. Po sekundzie jego głowa jest pomiędzy moimi nogami i całuje mnie TAM. Zamykam oczy i wzdycham co chwilę. O dziwo przestaje mnie calować i wyciąga palce.Otwieram oczy,a on się do mnie powoli przybliża i namietnie całuje.
-Val, mam pytanie.-patrzy mi prosto w oczy.
-Taak?- mój oddech dalej jest nierówny i dość trudno mi się mówi.
-Czy... Czy mogę zrobić dość duży krok dalej?- odnajduje moją rękę i mnie za nią łapie. Na chwilę przerywam kontakt wzrokowy i przegryzam dolną wargę. Uśmiecham się lekko, podnoszę się i całuje go najmocniej jak umiem. Chyba zrozumiał,że to znaczy tak.- Nie zrobie Ci krzywdy,obiecuję.
  Caluje mnie w nos. Mam taką nadzieję... 
Louis POV
   Dalej nie mogę uwierzyć w to,że się zgodziła. To jej pierwszy raz i wiem,że powinnien być wyjątkowy.
Zaraz. Czyli,że nie tylko mi ufa. Ona mnie kocha. Tak samo jak ja ją. Teraz już nawet nie potrzebuje tego,żeby z nią być,bo wiem,że będzie zawsze kołco mnie i pozwoli mi na kochanie jej. 
   Po tym jak powiedziała tak, zaczynam działać. Całuje i smyram nosem jej szyję,schodząc powoli w dół. Na brzuchu zostawiam po sobie malinkę. Pewnie mnie zabije,ale warto zaryzykować. Zjeżdżam ustami do jej kobiecości i kolejny raz delikatnie ją całuje. Słyszę jak dyszy. Zaraz będzie krzyczeć. Nie wiem czemu mi tak na tym zawsze zależy,ale to cholernie nakręca. Ściskam ją za uda, jęczy. Chyba czas się pozbyć tej sukienki. Łapie za materiał i powoli go podnoszę. Całuje miejsca,w których przed chwilą się znajdował. Ona grzecznie podnosi ręce i pozbywam się ubrania. Ochoczo ściągam bokserki,które zaczynały się robić ciasne. Całuje ją w usta, najdelikatniej jak umiem i sięgam ręką do szafki po prezerwatywę. Otwieram ją i szybko zakładam. Lekko rozsuwam jej nogi.
-Val, skarbie.-patrze jej prosto w oczy. Jezu jest taka piękna.-Ufasz mi?
-Bardziej niż komukolwiek na świecie.-odpowiada mi cicho, uśmiecham się i całuje ją ponownie.
   Ustawiam się przed wejściem i wchodzę odrobinę. Wplata palce w moje włosy i delikatnie za nie ciągnie. Jezu, nie mogę w to uwierzyć. Chciałem to zrobić od samego początku. Poruszam się powoli i staram się nawet nie dyszeć. Jest to trudne,ale jakoś daje radę. Wsłuchuje się w jej jęki i w pewnym momencie z moich ust wydobywa się cichy jęk. Wchodzę w nią głębiej,ale delikatnie,bo dobrze wiem,że to jej pierwszy raz i nie chce jej sprawić dużego bólu. Czuje jak unosi swoje biodra i wiem,że chce mieć to już za sobą,więc wchodzę jeszcze głębiej. Słyszę jej krzyk. Boże,oby nie z bólu.
-Wszystko w porządku?- jestem gotowy nawet przerwać.
-Ta-tak. Nic mi nie jest.- nie mogę się powstrzymać. Całuję ją i przegryzam wargę. Poruszam się trochę szybciej,a ona jęczy mi prosto w usta. To sprawia,że sam też wydaje z siebie jęk. Zaczynam calować jej szyję. Schodzę cały czas raz w dołu, raz w górę. Czuje,że zaraz dojdzie,dlatego trochę przyśpieszam. Nie pozwolę jej dojść samej. Chce żeby na mnie patrzyła.
-Kochanie... Spójrz na mnie.- dysze. Wypełnia moją prośbę i obydwoje szczytujemy. Z jej ust wydobywa się gardłowy jęk,a ja z moich połączenie jęku i dyszenia. Nie wychodząc z niej, kładę się na niej. Jej oddech jest wciąż nie równy,ale głaszcze mnie po głowie. Całuje ją.
-Chyba powinnam cię zabić za tą malinkę na brzuchu.- zaczyna rozmowę,a ja specjalnie ruszam biodrami,żeby ją uciszyć,a ona krzyczy. O to mi właśnie chodziło.
Valerie Pov 
   Jezu. Zrobiłam to z Louis'em Pieprzoną Perfekcją Tomlinson'em. Wydawało mi się,że będzie bardziej bolało,a tak to czułam się... Cudownie. Krzyczałam wtedy.ale z rozkoszy. Teraz leży na mnie i mogę bawić się jego włosami ile chce. Przypominam sobie o tej pieprzonej malince,która mi zrobił na brzuchu.
-Chyba powinnam cię zabić za tą malinkę.- uśmiecham się. Czuje nagle jak się we mnie porusza i krzyczę. Ciekawy sposób zmiany tematu. 
-Siedź cicho,bo jutro nie będziesz mogła chodzić.- mówi z tym swoim zniżonym,zachrypniętym i za razem najbardziej seksownym głosem jaki słyszałam w życiu. Przegryza płatek mojego ucha. 
-Może tego chce?- odpowiadam,a on patrzy mi prosto w oczy, oblizuje usta i całuje mnie tak jak nigdy.   Jego ręce wędrują na moje pośladki, znowu się we mnie porusza. Czy on chce,mojego trzeciego już dzisiaj orgazmu?
-Chyba już przestanę,bo widzę,że znowu zaraz dojdziesz.- znowu tym głosem. Boże,co za kretyn.
-Nienawidzę cię za to.-warczę,a on znowu się we mnie porusza. MIAŁ SKOŃCZYĆ.
-Po pierwsze:kłamiesz. Po drugie:wiem,że miałem już tego nie robić,ale uciszanie cię w taki sposób jest cholernie pociągające.-całuje mnie w szyję,a ja delikatnie ciągnę go za włosy. Warczy. Tak, wręcz warczy z zadowolenia. Niech on skończy,bo zaraz naprawdę zwariuje.-Valerie... Kocham cię tak bardzo,że sobie tego nie wyobrażasz...
   CZY ON MI WŁAŚNIE POWIEDZIAŁ... CO O MÓJ BOŻE TO JEST NIEMOŻLIWE. O KURWA CHYBA WYGRAŁAM ŻYCIE PO RAZ TYSIĘCZNY. Czy ja... Tak, zdecydowanie jestem w nim zakochana.
-Ja Ciebie też, Lou.- patrze mu w oczy,które nagle zaczęły błyszczeć, uśmiecha się. Boże, on jest taki słodki,a zarazem pociągający. Jak on to robi? Całuje mnie i wychodzi ze mnie,co sprawia mój pomrók niezadowolenia. Zaczyna się śmiać. Z czego ty się cieszysz,idioto?
-Z czego się śmiejesz?- patrze się na niego zdziwiona.
-Z twojej reakcji,kochanie.-całuje mnie w czoło i wstaje. Zapewne idzie pod prysznic. Szczerze to mi też by się przydało, pójdę po nim. Ale muszę się w coś ubrać, nie wiem gdzie jest moja sukienka,bo po pierwsze jest trochę ciemno,a po drugie rzucił ją gdzieś jak szmatę. Rozglądam się i zauważam,że na krześle wisi jakąś jego koszulka. Może ją pożyczę? Po cichu wstaje i biorę ją, nie wiem czemu ją wącham. Pachnie nim. Jego perfumami. Musiał ją nosić przez krótki czas jeszcze dzisiaj. Znajduje moje majtki i je zakładam, a na górze na szczęście mam stanik,z którego ku mojemu zadowoleniu mnie nie rozebrał. Przymierzam koszulkę i idę do lustra na szafie. Wow. Jest czerwona z białym napisem. Dziwne,bo wyglądam w niej naprawdę dobrze, oczywiście jest szeroka i długa,ale nie aż tak bardzo. Włosy związuje w koka,gumką,która zawsze mam na ręce. Najlepsze jest to,że ani trochę nie jestem rozmazana. Mimo tego,że zdążyłam ochłonąć to mam wciąż zaróżowione policzki,a jak pomyślę o tym co przed chwilą się stało to uśmiecham się do lustra jak idiotka. Boże, właśnie mój brzuch. Podnoszę jego koszulkę i oglądam jego malinkę. Raczej trzy. Koło siebie i dość mocne. Kurwa, zabije go. Zauważam jeszcze jedną na szyji. Kiedy on ją zrobił do cholery? Przede wszystkim jak ja ją zakryje. Dostanie opierdol, serio. Słyszę jak drzwi od łazienki i wychodzi w samych dresach i z mokrymi włosami. Jak się oddychało? 

   Zauważa mnie, podchodzi i przytula od tyłu. 
-Ślicznie ci w mojej koszulce.- mruczy, całując mnie w szyję.
-Lepiej niż tobie?-zaczynam się droczyć.
-Nie wydaje mi się, Henrie.-gryzie mnie w szyję,a ja wydaje z siebie cichy pisk. 
-A mnie się wydaje,że jednak tak, Tomlinson.- obracam głowę i patrze mu prosto w oczy. Otwiera usta,żeby coś powiedzieć,ale uciszam go, jak zawsze zresztą,pocałunkiem.
-Jeszcze raz mnie uciszysz, to obiecuje Ci kolejny raz,że tak Cię przelecę,że nie będziesz umiała chodzić.- sprawia,że przechodzą mnie ciarki i nogi mi miękną.
-Ty raczej wolisz inny sposób uciszania, prawda?-uwalniam się z jego uścisku i kieruje w stronę łóżka, a on idzie za mną. Po chwili już leżę.
-Dzisiaj go odkryłem i bardzo mi się podoba,a tobie?- kładzie się tak blisko,że czuje jego oddech na sobie.
-Hmm, daj mi chwile.-udaje,zee myślę.- Nie, mój jest lepszy.
   Pobawię się trochę,a co mi tam.
-Co ty powiedziałaś?-kładzie się na mnie i łapie mnie za ręce.
-Och, mam powtórzyć? "Nie, mój jest lepszy"-uśmiecham się cwaniacko.
-Przesadziłaś.- zaczyna mnie łaskotać,a ja piszcze i się śmieje. 
-Lou... Pro-proszę. Przestań.- zaczynam płakać z rozbawienia.
-A przeprosisz mnie?-nie chce przestać.
-Tak,ale błagam nie łaskocz mnie już.-wyrywam się.
-No, to ja rozumiem.-na szczęście przestaje i całuje mnie w nos i kładzie spowrotem.
-Przepraszam,że nie umiesz przyjąć do siebie racji.-mruczę pod nosem, a on po prostu się śmieje.
-Jezu, jesteś niemożliwa. Kocham cię.- słyszę już drugi raz te słowa,a ja patrzę mu w oczy.
-Ja ciebie też.-całuje go w policzek i wtulam w jego nagi tors.
   Jestem szczęśliwa. Cholernie szczęśliwa przez tego kretyna.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i następny rozdział, w którym akcja się już powoli rozkręca. Enjoy!

niedziela, 26 lipca 2015

Rozdział 4

   Obracam się i chyba mam zwidy. Ariana Grande stoi naprzeciw mnie. CZY TO SEN?
-O mój Boże, Ariana Grande.- zakrywam usta ręką.
-Tak, to ja.- uśmiecha się.- chodź tu.
   Idę do niej i przytula mnie. Ja oczywiście zaczynam ryczeć ze szcześcia.
-Kocham cię tak bardzo. Jesteś moją największą inspiracją, jesteś wspaniała, dziękuję. -udaje mi się skeić zdanie.
-Słyszałam od fanów dużo miłych słów, ale nikt nigdy mi nie powiedział,e jestem czyjąś inspiracją. Jejku. Też cię kocham, dziękuję za wsparcie.-czuje jak po policzku spływa jej jedna łza, odrywamy się od siebie i ocieramy łzy.
-Co do twojego wykonu. Wow. Masz niesamowity głos.- Ariana pierwsza zabiera głos.
-Nie prawda, ale dziękuję. To naprawdę miłe. -uśmiecham się do niej.
-Uwierz w siebie! Twój głos jest dobry. Namówię Horan'a,żeby coś z tym zrobił.- puszcza mi oczko.
-O matko... Mówisz poważnie?- robie wielkie oczy,a ona przytakuje. Klaszcze w dłonie jak małe dziecko. O Mój Boże. Najpierw spotykam 1D, później całuje się z Tomlinson'em,a teraz Ariana mówi,że mam szansę się wybić. To jest cudowne. Kocham moje obecne życie tak bardzo.
-Tak, jak masz w ogóle na imię?- pyta.
-Valerie.- przedstawiam się.
-Śliczne imię.- lekko się rumienie.
-Dziękuję.- uśmiecham się.
-Dobra, idę nagrywać swoją płytę. Mam nadzieję,że ty za niedługo też.-puszcza mi oczko i wychodzi.
   Ja odwracam się do chłopaków i po prostu siadam. To więcej niż zaskoczenie. Jestem w szoku. Nie mogę uwierzyć w to co się stało. Liam'owi dzwoni telefon,więc wychodzi z pomieszczenia.
-Czy właśnie Ariana Grande powiedziała mi,że mam szansę się wybić?- pytam lekko zdezorientowana.
-Nie tylko ona tak twierdzi. - śmieje się Lou.
-O Mój Boże. Niee, to nie może być prawda. Jeśli to sen, nie chce się budzić. Nie wie.. -zaczynam mówić jak najęta,więc Louis ucisza mnie pocałunkiem. Kurwa. Odrywamy się od siebie.
-Znowu mnie uciszyłeś.- nie mogę się powstrzymać od uśmiechu.
-Mówiłem Ci,że jeśli będziesz tyle gadać, zrobię to w taki sposób..- tym razem to ja go całuje, on lekko zaskoczony,ale oddaje pocałunek. Ciekawe uczucie, jak ktoś jest tobą zainteresowany. Mam ochotę go całować przez cały czas. Chyba coś do niego czuje i się tego boje.  Nigdy nie byłam w żadnym związku ani nawet friendzonie, dlatego boje się tej relacji. Znamy się kilka dni i już mieliśmy sytuacje, w których nigdy się nie znajdywałam. Chyba powinniśmy zwolnić tempo,ale on jest dla mnie jak magnes. Nie czuje nawet kiedy mnie do niego ciągnie i po prostu nie mam nad tym kontroli. Dobrze się dogadujemy i często rozumiemy bez słów. Traktuje mnie tak jak powinnien i jest dojrzały, czuły i troskliwy. Odrywamy się do siebie i on lekko się uśmiecha.
-Chyba się dogadamy.- zaczyna rozmowę po chwili,a ja zaczynam się śmiać.
-Jeśli będziemy gadać w taki sposób to na pewno.- on też praska śmiechem.
   Nagle wchodzi do pomieszczenia dziewczyna. Nie byle jaka. Eleanor Clader. Co ona tu kurwa robi?
-Lou!- rzuca mu się na szyję i całuje,a mi nagle robi się niedobrze. Mam małą nadzieję, że ją odepchnie,ale w co ja wierzę? Biorę torebkę i wychodzę. Czuje się oszukana, zraniona i ośmieszona. Co za dupek. Wykorzystał mnie. Chce krzyczeć, płakać, bić i po prostu umrzeć. On wybiega za mną i krzyczy moje imię,ale nie obróce się. Nie będę na niego patrzeć. Nagle czuje jak łapie moją rękę i przyciąga do siebie. Czuje jego oddech na swojej szyji. Szarpie się,ale jest za silny. Patrzy mi w oczy.
-Ona nic dla mnie nigdy nie znaczyła. Ten związek to była ustawka. Tylko jej coś odbiło i wymyśliła sobie,że ją kocham,a ona mnie.-tłumaczy.
-Nie obchodzi mnie to.- To nie prawda, wszystko co jest z nim związane mnie interesuje.
-Kłamiesz.-zarzuca mi.
-Nie.- odpowiadam.
-Val, błagam. Wysłuchaj mnie.- prosi.
-Po co? Idź do Eleanor, ona na pewno Cię wysłucha.- warczę i znowu chce się wyrwać.
-Nigdy jej nie chciałem i to się raczej nie zmieni, powieważ jest pewna osoba, na którą szczególnie zwracam uwagę.- prawie szepcze. To chodzi o mnie i ja bardzo dobrze to wiem. Szczerze to nie wiem co mam zrobić. Chyba... Nie nieważne.
-Och to dlatego jej nie odepchnąłeś tylko oddałeś ten jakże namiętny pocałunek?- zaczynam krzyczeć.
-Nie oddałem go!-broni się.
-Widziałam jak ją obejmujesz!-jestem bliska płaczu.
-Dawałem ręce na ramiona,żeby ją odsunąć!-tym razem udaje mi się odsunąć.
-Nie wierze ci.- czuje jak łza spływa mi po policzku.
-Prosze, uwierz.- znowu się do mnie przybliżył,ale tym razem wziął moją twarz w dłonie. Chce mu wierzyć,ale nie wiem czemu nie umiem. Płacze jeszcze bardziej.
-To mi pomóż to zrobić.-szepcze.
   Nachyla się nade mną i całuje mnie bardziej namiętnie niż zawsze,ale nie zaborczo. Nieśmiało oddaje pocałunek. Jest mi przy nim tak dobrze.
-Przekonałem Cię?- lekko się uśmiecha.
-Hmm, muszę się zastanowić.-drocze się.
   Znowu mnie całuje,ale bardziej mnie do siebie przybliża, chociaż myślałam,że już bardziej się nie da.
-A teraz?- patrzy mi w oczy tymi swoimi idealnie niebieskimi tęczówkami, w których się zatapiam za każdym razem.
-Raczej tak.- szepcze,a on mnie bardzo mocno przytula,a łzy znowu zaczynają mi lecieć.
-Kochanie, nie płacz już. Wszystko jest w porządku.-pociesza mnie. Znowu nazwał mnie kochaniem. Czy jest już wszystko dobrze? Nie wiem. Czuje,że z tej relacji może wyjść całkiem niezły związek. Zastanawia mnie jedynie to czy on też tak uważa.
-Idziemy gdzieś?- pyta się.
-Kino? Leci maraton horrorów.- proszę go.
-Hmm, możemy iść obczaić.-mówi,a ja klaszcze w ręce.
-To chodź.- łapie go za rękę i ciągnę w stronę drzwi,a on się śmieje.
-Chyba jesteś zdesperowana,bo złapałaś mnie za rękę.- zabiera głos jak już stoimy w windzie,a nasze ręce dalej są splecione. Ściskam jego rękę mocnej.
-Możliwe.-przyciąga mnie bliżej siebie,a ja kładę głowę na jego piersi. Wdycham jego perfumy. Czuje się bezpieczna. To czego zawsze wymagałam od chłopaka. Poczucia bezpieczeństwa.
-Valerie?- odzywa się kiedy siedzimy już w samochodzie.
-Tak,Lou?- patrze na niego.
-Czy to się uda?- pyta.
-Ale o co cho..?- dobra, już wiem o czym on mówi.-Nie wiem, Louis. Zbyt krótko cię znam.
-A jak myślisz?-drąży temat.
-Jesteś naprawdę świetnym facetem. Dobra, cholera. Jesteś idealnym facetem dla mnie. -Widzę jego uśmiech.
-Miło,że tak uważasz.-przerywa mi,a ja się śmieje.
-Mowię prawdę, zawsze byłeś moim celebrity crush.- kurwa po co ja mu to powiedziałam? Barwo Val, tylko strzelić sobie w łeb.
-Szkoda,że tylko celebrity.-mruknął. Zaraz co?
-Może się to zmieniło, może nie.- uśmiecham się z zadowoleniem ze swojej odpowiedzi.
-Nawet, jeśli nie to za niedługo to się zmieni.- nie patrzy na mnie tylko na drogę. Hmm, jesteś tego pewny?
-Nie jesteś zbyt pewny siebie?- śmieje się.
-Kochanie, ja nigdy nie jestem zbyt pewny siebie.-uśmiecha się pod nosem. Znowu jestem kochaniem, o w morde.
-Kłócilabym się.- odpowiadam i nawilżam śliną dolną wargę.
-Możemy się kłócić,ale nie wiem czy warto.- szczerzy się.
-Ja się zawsze mogę się kłócić.-mówię.
-Ale nie teraz. Jest zbyt idealnie.- powoli daje swoją rękę na moją,a ja splatam nasze palce.
-Chyba masz rację.- podnoszę się i całuje go w policzek.
-Musze cię całować za coś?- przegryzam dolną wargę.
-Możesz mnie całować cały czas, ewentualnie ja to będę robić.-parkuje i wyłącza silnik. Nachyla się nade mną i namiętnie całuje w usta.
-A to za co?- pytam, gdy dojeżdża do kina.
-Nie mogę cię całować kiedy mi się podoba?- szepcze mi prosto w usta.
-Możesz to robić cały czas.-tym razem ja łącze nasze usta.
-Idziemy?- uśmiecha się.
-Tak. -Wychodzi z auta,a ja daje telefon do torebki. Otwiera mi drzwi i podaje rękę. Gentelman. Odwdzięczam się mu uśmiechem.
   Łapie mnie dyskretnie za rękę i idziemy w stronę kina.
-Przepraszam,jeśli spotkamy jakieś fanki.- mówi kiedy wchodzimy do środka.
-Mam to. -pokazuje drugą rękę, na której mam czerwoną wstążkę,która onazcza,że jestem również fanką.-Nie powinny mi nic zrobić.
-Wstążka na ręce ma ci pomóc?-marszczy brwi.
-Tak, ponieważ oznacza to,że jestem jedną z nich. Osoby z wewnątrz nie powinny znienawidzić,a nawet jeśli... To sobie poradzę. Jestem już duża i potrafię się bronić.- tłumacze mu.
-To nie oznacza,że się o ciebie nie boje.-jego mina trochę łagodnieje,ale dalej widzę,że się martwi.
-Nie masz czego się bać. Dam radę, nie takie rzeczy się przechodziło w życiu. To tylko ludzie, robią wszystko żeby nas zniszczyć. Jestem osobą,która walczy,a nie ucieka od problemu. Jestem silna i samodzielna.-uśmiecham się do niego.
-Mam nadzieję.- całuje mnie w czoło.-Chodź już, bo nie mogę się doczekać tego maratonu.
-Ja też.- śmieje się z nagłej zmiany tematu.
   Wchodzimy do małego kina, wybrał je pewnie, bo jest stare i prawie nikt już do niego nie chodzi. Chodzi zapewne o to,że jest sławny i już ma dość ciągłej natarczywości ze strony fanek i dziennikarzy. Rozumiem go, pomimo tego,że nie jestem celebrytką.
Nie lubię jak ktoś się wprasza w moje lub ogólnie nie swoje życie prywatne. Widzę,że to już go powoli męczy. Jest jednak silny i tak łatwo się go nie złamie. Ja mu w tym też pomogę. Nie pozwolę,żeby stracił siły. Musi być dla fanów,chłopaków, rodziny... No i jeszcze dla mnie. To dziwne,ale chyba się od niego uzależniłam. Ciągnie mnie do niego jak magnes i raczej szybko nie puści. Nie wiem teraz czy w końcu coś do niego czuje czy nie... To zbyt skomplikowane. Nie będę teraz nad tym myśleć. Przyjechaliśmy tutaj, żeby się bawić, a nie rozmyślać na temat jego oczu, włosów,umieśnionych ramion, tatuaży i chrakteru... KURWA VALERIE. O CZY TY MYŚLISZ. SKUP SIĘ,A NIE ZAWRACAJ SOBIE GŁOWY NAJPRZYSTOJNIEJSZYM FACETEM JAKIEGO POZNAŁAŚ! Zaraz co? On mi już zdążył zawrócić w głowie. Nigdy tak szybko się nie zakochałam. Co on ze mną zrobił?
-To co idziemy na ten maraton?-pyta kiedy sprawdzamy spis filmów. Leci Naznaczony, Obecność i Annabelle.
-Powinnam to przeżyć.- odpowiadam. Ok, trochę się boje tych filmów,ale zawsze mogę się wtulić w Lou.
-Idę kupić bilety, poczekaj chwilę.- całuje mnie w głowę i idzie w stronę kasy. Uwielbiam kiedy mnie dotyka i całuje, to sprawia,że się rozpływam.
   Po chwili wraca z biletami, popcornem i colą. Dokładnie to light. Skąd on wie,że to moja ulubiona? Jeszcze Pepsi.
-Jak się dowiedziałeś,że tylko taką pije?- marszcze brwi.
-Jedyne co wiem,że sam tylko taką pije. Chodź,bo zaraz się zaczyna.-wzrusza ramionami, a ja się dziwię jeszcze bardziej. JAK CO, O CO TU KURWA CHODZI?
-Nie,chwila. Zróbmy mały test. Pytaj się mnie o podstawowe rzeczy.- proponuje, ciągnę go w bardziej ustronnę miejsce i opieram się o ścianę, on oczywiście się nade mną nachyla. Wcześniej odkłada wszystkie rzeczy na podłogę obok nas.
-Val, co ty kombinujesz?- dziwi się.
-Nie interesuj się, tylko pytaj.-cmokam go w usta.
-Bezczelna jesteś,wiesz?- szczerzy się.
-Powiedz mi coś czego nie wiem. -odwzajemniam uśmiech.
-Ulubiony kolor?-zaczyna.
-Czerwony.-mówię bez namysłu.
-Co? Ja..?-znowu go uciszam pocałunkiem,a on z entuzjazmem go pogłębia. Musze dodać,że uwielbiam mu to robić.
-Nie łatwiej powiedzieć "cicho bądź"?- śmieje się.
-Hmm, nie. Po pierwsze całowanie Cię jest przyjemniejsze i nie jest chamskie.-odpowiadam.
-To ja może też znowu zacznę to robić?-mówi będąc tak blisko,że o prawie muska moje usta,a ja ubolewam,bo chcę ich znowu posmakować. Tym razem go nie pocałuje, nie chce wyjść na desperatkę. Pewnie i tak zauważył,że brakuje mi jego bliskości,bo szczerzy się jak idiota.-Podoba mi się jak na mnie reagujesz. W tym momencie mógłbym nawet Cię przelecieć,bo wiem,że byś nie protestowała.
   Stoimy w niby ustronnym,ale nadal publicznym miejscu,a on nie dość,że mówi mi TAKIE rzeczy to jeszcze trzyma ręce na moich pośladkach i lekko je ściska. TEN CZŁOWIEK JEST NIE NORMALNY.
-Jezu,Lou jesteś niemożliwy.-jego ręce wędrują w stronę moich ud,ale ja cicho jęcze. O KURWA.
-Coś mówiłaś?-jego głos jest o wielkim niższy i zachrypnięty. Ociera swoim kroczem o moje. O nie, nie,nie Lou. Kurwa człowieku litości. Mój oddech zaczyna się robić nierówny,a on uśmiecha się triumfalnie i patrzy na mnie tymi swoimi perfekcyjnymi tęczówkami.
-Ja? Kochanie Ty mówiłeś,że film się zaraz,a możliwie nawet,że już się zaczął.- tym razem ja używam zdrobnienia i specjalnie powoli przegryzam dolną wargę.
-Grabisz sobie,grabisz, Henrie.-używa mojego nazwiska. Jaja sobie ze mnie robisz, Tommo?
-Ja? To ty proponujesz mi seks w kinie, Tomlinson.-mówię trochę ciszej,bo przechodzą ludzie.
-Propozycja jest dalej aktualna.- oblizuje usta.
-Czy każdy facet jest taki bezpośredni i zboczony?- marszcze brwi.
-Niech pomyślę. Każdy ,a brudne myśli,ale nie wszyscy się z tym odnoszą. Ja jestem z tych,którzy raczej mówią co myślą.- całuje mnie w nos.
-Zauważyłam.- śmieje się.
-Co z tym kinem?-pokazuje swoje idealne zęby.
-Chodźmy.- nie mogę się powstrzymać i zmierzałam cmoknąć w usta,ale on chyba domyślił się co chce zrobić. Przyciska mnie do ściany i mocno mnie całuje i na koniec przegryza moją wargę. O rany. Znowu chce więcej.
-Teraz możemy iść.- uśmiecha się i odrywa ode mnie.
   Bierzemy popcorn,który leży tam,gdzie go zostawiliśmy i kierujemy się w stronę sali. Pracownik poznał Louis'a i nie prosi nawet o bilety tylko o zdjęcie z nami. Zdziwiona staje koło tego fana,a on mnie lekko obejmuje ramieniem. Mina zazdrosnego Tommo powinna być sfotografowana. Valerie, tylko się nie śmiej. Tylko się nie śmiej,bo wszystko zepsujesz! Po zrobionym selfie, chłopak nam dziękuję i zaprasza na sale.
-Nigdy nie widziałam tak zazdrosnej osoby.- śmieje z Lou,gdy siedzimy na swoich miejscach. Jesteśmy sami. We dwójkę. Trochę mnie to przeraża,ale to całkiem przyjemne.
-Nie jestem zazdrosny.-tłumaczy się,a ja patrzę na niego z podniesioną brwią.-Ok,może trochę.
   Śmieje się i całuje go w policzek.
-Nie masz o co być zazdrosny. Nie lubię blondynów.-puszczam mu oczko i jak gdyby nigdy nic skupiam wzrok na ekranie i biorę popcorn do ręki. Czuje,że mi się chwilę przygląda,ale kręci z uśmiechem głową i także ogląda film.
(CZERWONA CZCIONKA IF U KNOW WHAT I MEAN)
   Na połowie drugiego chyba mu się nudzi,bo zaczyna mnie calować po szyji, gryźć po płatkach uszu i dotykać w miejscach, w których raczej nie powinnien,ale jest to dla mnie przyjemne,dlatego mu na to pozwalam. Jego ręką najpierw wędruje po policzku, obojczyku,mostku, brzuchu,podbrzuszu,aż w zatrzymał się przy mojej bieliźnie. Zaczyna się bawić gumką od moich majtek. Tak, baw się głupi dzieciaku. Nawet nie orientuje się kiedy wsuwa swoją rękę i czuje jego palec w sobie. Zamykam oczy. Najpierw to bolało,ale teraz... Jezu to jest cudowne uczucie. Zaczyna zataczać kółka,a ja skomlę. Dokłada drugi, wyciąga i wkłada spowrotem. Znowu sprawia,że mój oddech jest nierówny i wręcz jęcze z rozkoszy. Ręce wbijam w fotel. Nachyla się nade mną i całuje bardziej namiętnie niż kiedykolwiek, z radością oddaje pocałunek,a moje ręce wplątuje w jego włosy. Jego palce wchodzą trochę głębiej. Jęcze mu prosto w usta i czuje jak uśmiecha się przez pocałunek. Jeszcze kilka razy powtarza czynność,co odbija się na moim samopoczuciu wręcz wspaniale i po nie długiej chwili dochodzę. Tak. Na fotelu. W pierdolonym kinie i w bieliźnie. Ma szczęście,że założyłam sukienkę,bo nie miałby już życia. Głośno dysze,a on powoli wyciąga rękę i całuje mnie delikatnie. Oblizuje palce i jakby nic się nie stało ogląda dalej film. To normalne,że nawet nie jesteśmy razem,a on doprowadził mnie do pierwszego w moim życiu orgazmu. Naciągam sukienkę, najmocniej jak się da. Zajmuje mi chwile dojście do siebie. Nie mam odwagi odezwać się ani nawet spojrzeć na niego. Pewnie będziemy o tym rozmawiać w drodze o domu albo udawać,że nic się nie stało. Biorę garść popcornu i czuje jego rękę,patrzy na mnie,a ja lekko się rumienie. Zaczyna się śmiać,nachyla się nade mną i delikatnie całuje. Wyciągamy ręce z popcornu i splatamy je ze sobą. Reszta seansu przebiega zwyczajnie.
   Po trzecim filmie wychodzimy z sali. Oczywiście łapie mnie za rękę.
-Nie mogę uwierzyć w to,że jesteś tak cholernie wstydliwa.- zaczyna rozmowę. Zaraz co?
-Lou,o czym ty mówisz?-  marszcze brwi.
-O sytuacji w kinie. Podczas drugiego filmu.- tłumaczy,a ja przypominam to sobie i rumienię się jak idiotka.- O widzę,że pamiętasz.
-Przestań!- moje policzki stają się jeszcze bardziej czerwone,a on śmieje się i całuje mnie w czoło.
-Nie powiesz,że ci się nie podobało.- szepcze mi prosto do ucha niższym, zachrypniętym głosem. Zaraz zwariuje przez tego chłopaka.
-Jezu, Tommo.-prawie piszcze.
-Val, czy.. chcesz zostać moją dziewczyną?-O kurwa.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------- no i mamy 4 rodział 💓 trochę długo mi zajęło pisanie go,ale no brak weny 😂 enjoy!